Gdy w poprzednim poście pisałam o narodzinach kolejnych dzieci moich 3xpradziadków Zawolskich, to w kalendarium do części poświęconej narodzinom mojej praprababci Antoniny podałam, że w dniu 23 czerwca 1884 roku (w dniu kolejnym po chrzcie Antoniny w latowickim kościele) w Warszawie miała miejsce powódź. Okazuje się, że mógłby to być doskonały temat na oddzielny wpis, bowiem powódź ta była jedną z większych w udokumentowanych dziejach miasta. Generalnie jednak opisuję, póki co, okolice oddalone od Warszawy o około 50 kilometrów w linii prostej na południowy wschód i zastanawiam się tylko, czy wody Świdra (dopływu Wisły na południowych rubieżach miasta) także mogły dać się ówcześnie we znaki mieszkańcom miejscowości położonych bezpośrednio nad tą rzeką (mnie interesuje miasto Latowicz i okoliczne wsie). Sama powódź warszawska nie jest zatem sednem samym w sobie opisywanych przeze mnie historii. Mimo to, postanowiłam podzielić się tutaj kilkoma opracowaniami traktującymi o warszawskich powodziach oraz grafikami, na które natrafiłam w publikacji "Warszawa w ilustracji prasowej XIX wieku". Rysunki obrazują ową powódź z 1884 roku, są więc ciekawym źródłem historycznym.
"Z powodzi" Ludomir Ilinicz Zajdel (1858 - 1904)
"Powódź w Warszawie i jej okolicy" Władysław Sandecki (1869 - 1889)
"Z wylewu Wisły pod Warszawą" Władysław Sandecki (1869 - 1889)
"Powódź w Warszawie w dzielnicy nadwiślańskiej" Aleksander Malinowski (1855 - 1917)
"Powódź na Saskiej Kępie" Tadeusz Dowgird (1850 - 1919)
O powodzi w Warszawie pisałam także przy okazji narodzin pierwszego dziecka moich praprapradziadków - Antoniego (20 stycznia 1879 roku). Wyrządziła ona także mnóstwo strat w samej Warszawie oraz w miejscowościach okolicznych, ale była - jak się okazało - jedynie preludium do tego, co się wydarzyło pięć lat później (zresztą w dziejach miasta Warszawy - w tych sprzed okresu usypania wałów przeciwpowodziowych - na przestrzeni stuleci powodzie powtarzały się cyklicznie co kilka lat, a te katastrofalne występowały co 10 - 16 lat, a wszystkie one były prawdziwym utrapieniem dla warszawiaków, mimo to traktowano je jako coś naturalnego i nieuchronnego, a przed ich skutkami ratowano się jedynie ucieczką - co nie zawsze się udawało). W lutym 1879 roku stan wód w Wiśle osiągnął maksymalny pułap 11 stóp w ówczesnej skali miary rosyjskiej (tj. 335 cm), natomiast 23 czerwca 1884 roku rano wysokość wód w Warszawie wynosiła 18 stóp (tj. 548 cm). Na stronie portalu o urbanistyce i gospodarce przestrzennej podano, że najwyższy stan wód w Warszawie podczas powodzi w 1884 roku wynosił 770 centymetrów i faktycznie była ona jedną z groźniejszych w XIX wieku. Nadmienić pragnę, iż w czasach mi współczesnych powodzie w Warszawie nieraz były zagrożeniem dla miasta (2005 rok - stan wody w Wiśle wynosił 658 cm, 2001 - 706 cm, 1987 - 646 cm, 1980 - 728 cm), jednakże pamiętać także należy, że obecnie istnieje system wałów (umacnianie brzegów rzeki oraz usypywanie wałów rozpoczęło się dopiero na początku XX wieku), które mają zabezpieczać przed wlaniem się wody do miasta - jak pokazuje najnowsza historia różnie z tym jednak bywa. W XIX wieku - i wcześniej - takie wały nie istniały, a więc zagrożenie było zgoła poważniejsze, a skutki klęski nieporównywalne.
Wróćmy do roku 1884. W dniu 23 czerwca do Warszawy napłynęła fala kulminacyjna i to tego dnia stan wody był maksymalny i wynosił 770 cm (podaję za źródłem). Wyobraźmy sobie, że woda praktycznie całkowicie zalała tereny na prawym brzegu Wisły. Pod wodą znalazły się Saska Kępa, Gocław, Zerzno, Praga (wraz z ulicą Wołową - obecnie Targową, czyli głównym traktem praskim). Na lewym brzegu woda dotarła aż do Wilanowa - podchodziła pod pałacowe tarasy! Pod wodą znalazły się park w Morysinie, Augustówka, Zawady, Siekierki, Czerniaków, Powiśle. Filary mostu Kierbedzia były pod wodą w trzech czwartych ich wysokości. Nurtem rzeki spływał cały ludzki dobytek - krypy ze sprzętem domowym i nawet psami, połamane tratwy z drewnem, nawet całe chaty powywracane i spore budynki drewniane. Nie obyło się niestety bez ofiar w zwierzętach gospodarskich i ludziach. Jeszcze gorszym dla Warszawy kataklizmem była powódź z lipca 1844 roku ze stanem wody 863 cm (link), a także ta z roku 1813 (808 cm) o czym można przeczytać w przytaczanych przeze mnie opracowaniach.
Trochę odbiegam tym wpisem od tematów stricte genealogicznych, ale skoro w poprzednim poście poruszyłam problem warszawskich powodzi (zastanawiając się, czy Świder był niebezpieczny dla latowiczan) to po natrafieniu na powyższe rysunki musiałam (ot, moja dociekliwość) nieco bardziej zgłębić tę kwestię. Na pewno nie wyczerpuję zagadnienia warszawskich powodzi, ale to, czego zdołałam się dowiedzieć chwilowo mnie satysfakcjonuje (w szczególności polecam artykuł Stefana Rygiela zamieszczony w roczniku "Ziemia" z 1934 roku oraz wydania Gazety Warszawskiej z czerwca 1884 roku).
Poniżej zamieszczam linki do opracowań, z których korzystałam przy tworzeniu tego wpisu:
Trochę odbiegam tym wpisem od tematów stricte genealogicznych, ale skoro w poprzednim poście poruszyłam problem warszawskich powodzi (zastanawiając się, czy Świder był niebezpieczny dla latowiczan) to po natrafieniu na powyższe rysunki musiałam (ot, moja dociekliwość) nieco bardziej zgłębić tę kwestię. Na pewno nie wyczerpuję zagadnienia warszawskich powodzi, ale to, czego zdołałam się dowiedzieć chwilowo mnie satysfakcjonuje (w szczególności polecam artykuł Stefana Rygiela zamieszczony w roczniku "Ziemia" z 1934 roku oraz wydania Gazety Warszawskiej z czerwca 1884 roku).
Poniżej zamieszczam linki do opracowań, z których korzystałam przy tworzeniu tego wpisu:
- "Powodzie w Warszawie - historia, tereny zagrożone" Tomasz Gnich, portal Urbnews.pl, 2014
- "Warszawa w ilustracji prasowej XIX wieku" Biblioteka m.st. Warszawy - Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego
- "Powódź w Warszawie w roku 1844" Hanna Widacka, Pasaż Wiedzy, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
- "Powodzie w Polsce zeszłego wieku" Stefan Rygiel, "Ziemia" Rocznik Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego" Nr 10/1934, str. 256 - 262
- "Wylew Wisły" Gazeta Warszawska, Nr 140/1884, str. 1 - 2
- "Wylew Wisły" Gazeta Warszawska, Nr 141/1884, str. 1 - 2
- "Wisła w Warszawie - historia naszej rzeki" Przemysław Pasek, portal wislawarszawska.pl
*******
WSPÓŁZALEŻNE WPISY:
Genealogia to piekne zajecie, czy hobby. Ja jestem zapalona zwolenniczka zachowania tradycji i wiedzy pokoleniowej o rodzinie. Ja znam rodzinne losy w stecz do pewnego momentu, dalej juz zostaal mi sciana, ktorej nie moge ugryzc. W kazdym razie wiem skad pochodze i moi przodkowie, to jest niewiarygodne i cudowne uczucie :) Pozdrawiam serdecznie An
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za komentarz :) W całej rozciągłości zgadzam się z Tobą ... to prawda, genealogia jest pięknym i czasochłonnym hobby, ale za to dającym mnóstwo satysfakcji. Dlaczego się tym param? Bo również dla mnie jest ważne skąd i od kogo pochodzę - nie satysfakcjonuje mnie wiedza do 2-3 pokolenia wstecz, więc szukam i od niedawna dzielę się tym z innymi. Zapraszam do zaglądania. Pozdrawiam prawie świątecznie :)
UsuńZycze cudownych i spokojnych Swiat. Pozdrawiam An
OdpowiedzUsuńDopiero teraz mogę odpisać ... dziękuję pięknie za życzenia :)
Usuń