środa, 17 października 2018

CZY POTRAFISZ POLICZYĆ DO DZIESIĘCIU?

Do stworzenia tego wpisu skłoniła mnie lektura książki szwedzkiej autorki i dziennikarki Karin Bojs, pt. "Moja europejska rodzina. Pierwsze 54 000 lat."
Autorka opisuje w niej "wędrówkę" genów gatunku Homo sapiens w czasie dziesiątków tysięcy lat i w przestrzeni wszystkich kontynentów. Wymieszane podczas tej wędrówki geny utworzyły niepowtarzalny koktajl, który upakowany w łańcuch nici DNA zamieszkuje teraz każdą komórkę jej ciała.

Ale to nie stricte temat książki, choć niezmiernie ciekawy i będący, być może, w bliższej przyszłości jednym z czynników wprowadzenia moich poszukiwań na inne, nowe tory, przyczynił się do powstania tego wpisu, lecz krótka wyliczanka będąca wstępem do części pierwszej wspomnianej książki. Karin Bojs pisze:
"Annika wydała na świat Martę, która wydała na świat Karin.
Karin była matką Anniki, która z kolei została matką Karin.
Córka Karin nosiła imię Kajsa. Kajsa wydała na świat Karolinę.
Karolina urodziła Bertę, ta zaś Anitę.
Anita wydała na świat Karin."

Annika - Marta - Karin - Annika - Karin - Kajsa - Karolina - Berta - Anita - Karin

Natomiast, czy ja potrafię policzyć do dziesięciu? W sposób przytoczony przez autorkę? Odpowiedź brzmi: nie.
Fakt, że Antonina powiła Mariannę (zwaną Marią), ta zaś Jadwigę, która jest matką Alicji, a Alicja urodziła Katarzynę daje mi tylko pięć pokoleń kolejno po sobie występujących matek.

Antonina - Marianna - Jadwiga - Alicja - Katarzyna


Jednakże, naginając "nieco" zasadę wywodu przeprowadzonego jedynie w linii matrylinearnej (tylko żeńscy przodkowie, po kądzieli; w opozycji jest system patrylinearny - sami męscy przodkowie, po mieczu ... zresztą, Karin Bojs także i w tej linii wymienia z imienia wszystkich swoich "ojców" aż do jedenastego pokolenia wstecz) do wszystkich moich antenatów, we wszystkich gałęziach życia (tak nazywam, na swój użytek, linie przodków) potrafię, na dzień dzisiejszy, doliczyć do dziesięciu w sześciu przypadkach. Podkreślam, w sześciu przypadkach na ...
... na pięciuset dwunastu moich przodków, których powinnam mieć w swoim wywodzie w dziesiątym pokoleniu (licząc siebie, czyli probanta jako pokolenie pierwsze). To oznacza, że z moich pięciuset dwunastu 7xpradziadków poznałam ... odnalazłam nieco ponad 1% z nich. Na tyle, na razie, pozwoliły mi kwerendy przeprowadzone na materiale historycznym pozostawionym przez ówczesnych, moim przodkom, świeckich i kościelnych urzędników. Mowa tu, ledwie, o XIX i XVIII stuleciu.

Poniżej zamieszczam tablicę ascendentów (Ahnentafel), czyli listę moich przodków oznaczonych w systemie Sosy-Kekulego/Stradonitza (patrz: *). W celu otwarcia pełnego opracowania proszę kliknąć na zdjęcie:


* System numerowania przodków wynaleziony w roku 1676 przez hiszpańskiego herolda Hieronima de Sosa, a rozpropagowany dopiero w XIX wieku przez Stephana Kekule von Stradonitza. W systemie tym probant - czyli osoba, dla której sporządza się wywód przodków i opracowuje tablicę ascendentów jest oznaczony numerem 1. Ojciec dziecka ma zawsze numer dwa razy większy niż numer tego dziecka, zaś matka oznaczona jest zawsze numerem ojca tego dziecka zwiększonym o jeden. Przykładowo: dla dziecka oznaczonego numerem 6, jego ojciec będzie miał numer 12, a matka 13. Generalnie, nie licząc probanta, którym może być zarówno mężczyzna jak i kobieta, w systemie Sosy-Kekulego/Stradonitza wszyscy mężczyźni oznaczeni są liczbami parzystymi, a wszystkie kobiety nieparzystymi, przy czym w miarę oddalania się od probanta liczby te rosną.
Bezsprzeczną zaletą przyjętego przeze mnie systemu oznaczania przodków jest fakt, iż nieodnalezione jeszcze osoby - ciągle ukryci przede mną moi przodkowie mają na tej liście, już z góry ustalone, swoje stałe miejsce. W każdej chwili można dopisać do listy kolejnego odszukanego antenata nie burząc przy tym przyjętego porządku zapisu.





Mój wywód przodków liczy sobie, na dzień dzisiejszy, 156 osób (patrz: *) i w formie graficznej przedstawia się w taki oto sposób (w celu powiększenia grafiki proszę kliknąć na zdjęcie):


* Pełny wywód przodków do dziesiątego pokolenia włącznie powinien w sumie zawierać 1023 osoby. Tak więc, na mój wywód składa się łącznie, na dzień dzisiejszy, nieco ponad 15% wszystkich możliwych /!/ antenatów (w moim przypadku współczynnik ten jest o 0,5% wyższy, bowiem ze względu na urwaną jedną z linii w piątym pokoleniu, wszystkich antenatów do dziesiątego pokolenia włącznie powinnam mieć 992). I tak:
  • w pokoleniu trzecim (dziadkowie) mam 4 osoby na 4 możliwe,
  • w pokoleniu czwartym (pradziadkowie): 8 na 8,
  • w pokoleniu piątym (prapradziadkowie): 16 na 16, przy czym w dwóch przypadkach nie znam niczego więcej oprócz imion moich prapradziadków,
  • w pokoleniu szóstym (3xpradziadkowie): 21 na 32/31! (jeden praprapradziadek figuruje jako NN; jego syn był dzieckiem panieńskim, nie podano w metryce danych ojca - linia urywa się więc wraz z piątym pokoleniem), dziesięć osób jest jeszcze nie odnalezionych, odnośnie jednego przypadku znam tylko imię antenata,
  • w pokoleniu siódmym (4xpradziadkowie): 38 na 64/62! (rezultat urwanej linii w piątym pokoleniu), przy czym dwadzieścia cztery osoby są jeszcze nie odnalezione, w czterech przypadkach znam tylko imiona,
  • w pokoleniu ósmym (5xpradziadkowie): 36 na 128/124! (rezultat urwanej linii w piątym pokoleniu), osiemdziesiąt osiem osób jest jeszcze nie odnalezionych, w pięciu przypadkach znam tylko imiona 
  • w pokoleniu dziewiątym (6xpradziadkowie): 22 na 256/248! (rezultat urwanej linii w piątym pokoleniu), nie odnalezionych pozostaje jeszcze dwieście dwadzieścia sześć osób, odnośnie siedmiu przypadków znam tylko imię antenata,
  • w pokoleniu dziesiątym (7xpradziadkowie): 6 na 512/496! (rezultat urwanej linii w piątym pokoleniu), do odnalezienia pozostało czterystu dziewięćdziesięciu 7xpradziadków, w dwóch przypadkach znane mi są tylko imiona
Przyrost przodków, w każdym kolejnym pokoleniu, następuje w sposób geometryczny. Sprawia to, że w kompletnym /!/ pokoleniu jedenastym powinno być 1024 8xpradziadków, w pokoleniu dwunastym 2048 9xpradziadków, a w trzynastym już 4096 10xpradziadków. Wydaje mi się, iż odszukanie kompletu /!/ przodków w każdym pokoleniu (choćby i nawet "tylko" do pokolenia dziesiątego) nie jest w naszym kraju możliwe (pomijam tutaj naturalne urwanie się linii, bo np. przodek był dzieckiem nieznanego ojca). Jeśli nawet odszukanie wszystkich, podkreślam wszystkich antenatów do dziesiątego pokolenia byłoby możliwe, to myślę, że tylko w nielicznych przypadkach - może znanych, dużych i wpływowych niegdyś rodów arystokratycznych. Sprawa odnalezienia kompletnej liczby przodków w niższych warstwach społecznych jest chyba nierealna. A może się mylę? Może ktoś z moich czytelników zna takie przykłady?
Na razie mam tylko jedną sytuację urwanej linii (dziecko panieńskie = ojciec nieznany), ale nie wykluczam, że wraz z następnymi kwerendami taki stan rzeczy niejednokrotnie może się powtórzyć.
Na razie nie zaobserwowałam także zjawiska ubytku przodków, tzn. że każda osoba z mojego wywodu występuje w nim tylko jeden raz (oczywiście na tym etapie moich poszukiwań). Chociaż mam już takie zjawisko w jednej z bocznych linii, to jednak nie rzutuje ono na liczbę osób w moim wywodzie przodków.

Wydaje się, że podróż wehikułem czasu, jakim jest genealogia poza ... a raczej przed osiemnaste stulecie pozostaje w sferze moich marzeń. Oczywiście są osoby, które potrafią poprowadzić swój wywód przodków znacznie dalej (i nie mam tutaj na myśli jednego ze skrajnych przypadków jakim są mieszkańcy Islandii, którzy za sprawą względnego odizolowania od reszty świata i zapewne bogatych źródeł metrykalnych i pozametrykalnych potrafią przedstawić swój wywód przodków aż do IX w. n.e. /sic!/ - wtedy to na wyspie pojawili się pierwsi ludzie; patrz: str. 36 książki Karin Bojs pt. "Moja europejska rodzina", ISBN 978-83-65743-94-7). Generalnie, nie jest to jednak praca łatwa, a na pewno żmudna i wymagająca wielu wyrzeczeń. Nie zawsze jest też, niestety, możliwa. Brak źródeł pisanych spowodowany przez różne czynniki (zniszczenie, zagubienie, niewytworzenie) nierzadko sprawia, że owa podróż w czasie staje się w pewnym momencie niewykonalna. Wierzę głęboko, że osobiście nie doszłam jeszcze do tej bariery. Że nie wyczerpałam wszystkich źródeł, które czekają na mnie w przeróżnych archiwach, bibliotekach i instytucjach. Nie wiem, na ile jeszcze uda mi się, w rezultacie moich poszukiwań, cofnąć w czasie, natomiast wiem, że postaram się swój wywód przodków uzupełnić jak najpełniej (brzmi to nieco groteskowo, wszak praca genealoga - choćby i amatora jakim jestem - nie ma końca, zresztą już kiedyś o tym wspominałam).

A czy Ty, mój czytelniku, potrafisz policzyć do dziesięciu? Jest to linia matrylinearna, czy linia patrylinearna Twojego wywodu przodków? A może tak jak u mnie - linia łamana? A może nie potrafisz wypowiedzieć imion wszystkich swoich prapradziadków (a masz ich szesnastu - ośmiu prapradziadków i osiem praprababć) i wpis ten sprawi, że zechcesz je poznać? 
Proszę, podziel się ze mną swoją wiedzą ... lub niewiedzą albo swoimi odkryciami w ramach podróży wehikułem czasu jakim jest genealogia.


*******

WSPÓŁZALEŻNE WPISY:

poniedziałek, 10 września 2018

NIE MOŻESZ ZNALEŹĆ DOKUMENTÓW DOTYCZĄCYCH PARY MAŁŻONKÓW? PRZEBADAJ ICH DZIECI

Moi 5xpradziadkowie, przodkowie mojego dziadka po kądzieli - Feliks i Łucja z Gurczyńskich vel Garczynowskich/Garczyńskich (tak właśnie, na przestrzeni lat, było zapisywane w aktach metrykalnych panieńskie nazwisko mojej 5xprababci), małżonkowie Kowalewscy - tak niewiele o nich wiem, nic więcej oprócz dat śmierci, domniemanego miejsca pochówku (które nie zachowało się do czasów obecnych) i faktu, że w ostatnim okresie swojego życia mieszkali w niewielkiej mazowieckiej wsi Aleksandrów, położonej w powiecie mińskim (niegdyś nowo-mińskim), należącej do parafii w Jakubowie. Mimo tak niewielu danych, poświęciłam im jeden z wpisów na blogu. I to właśnie dzięki temu wpisowi weszłam w posiadanie dodatkowych, cennych dla mnie informacji, których sama szukałabym zapewne dużo dłużej - o ile w ogóle bym do nich dotarła (jeszcze raz serdeczne podziękowania dla Ewy Migdalskiej). 
Dalsze poszukiwania śladów po tej parze moich przodków sugerują, że wieś Aleksandrów nie była ich rodzimą kolebką. Dzisiaj podejmę się próby odpowiedzi na pytanie skąd i kiedy mogli oni do Aleksandrowa przybyć. Uczynię to na podstawie prześledzenia możliwych miejsc narodzin oraz dalszych losów ich synów, których udało mi się odnaleźć podczas genealogicznych kwerend. Opiszę także jak zgubne może okazać się wprowadzanie do wykresu genealogicznego osób, które na pierwszy rzut oka wydają się być krewnymi moich antenatów, aczkolwiek przy bardziej szczegółowym badaniu okazuje się to być błędnym założeniem.

Kwerenda pierwsza.
Na początek przybliżę, w układzie chronologicznym, czego udało mi się dowiedzieć za sprawą przeprowadzonej niegdyś kwerendy oraz informacji dotyczących genezy powstania wsi Aleksandrów uzyskanych od kuzynki Ewy Migdalskiej:
  • 23 stycznia 1832 roku, Adampol - ślub Jakuba Kowalskiego i Franciszki Zając (akt nr 5/1832, par. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny Kamieńczyk (księgi metrykalne parafii Kamieńczyk znajdują się w Archiwum Diecezjalnym Warszawsko-Praskim); Jakub był wówczas trzydziestoletnim kawalerem urodzonym w Jackowie, synem włościan rolników Felixa i Łucji Garczynowskiej/Garczyńskiej zamieszkałych w Adampolu, natomiast Franciszka to panna mająca lat dwadzieścia siedem urodzona w Płatkownicy, a jej rodzicami byli włościanie rolnicy Baltazy (Baltazar) i Franciszka Grądzka zamieszkali w Adampolu
  • 11 listopada 1839 roku, Huta Moczydlińska - śmierć Grzegorza Kowalskiego (akt nr 44/1839, par. św. Anny Jakubów); wg spisanego aktu miał czterdzieści lat, mieszkał w Hucie Moczydlińskiej, zostawił owdowiałą żonę Agnieszkę z Kwiatkowskich, śmierć złosili: Faustyn Kusecki? (40 lat) oraz Paweł Zaydlicz (40 lat) obaj hutnicy z Huty Moczydlińskiej - podczas pierwszej kwerendy błędnie założyłam, że ów Grzegorz jest bratem mojego 4xpradziadka Jakuba Kowalewskiego! wyjaśnienie tego stanu rzeczy i powody, dla których osobę tę usunęłam z mojego wykresu genealogicznego podałam poniżej tej listy chronologicznej, patrz: *
  • przełom 1839 i 1840 roku - nadanie przez Aleksandra Ro(ó)żnieckiego ziemi wyodrębnionej z posiadanych dóbr Łaziska (pod nazwą Kolonia Aleksandrów) określonym kolonistom w wieczystą dzierżawę, m.in. osadę nr 8 - otrzymał Jakub Kowalski, osadę nr 17 - Grzegorz Kowalewski, osadę nr 19 - Michał Kowalewski
  • 15 kwietnia 1840 roku, Kolonia Aleksandrów - śmierć Łucji z Gurczyńskich Kowalewskiej (akt nr 16/1840, par. św. Anny Jakubów); wg spisanego aktu miała sześćdziesiąt pięć lat, mieszkała w Kolonii Aleksandrów, śmierć zgłosił mąż Feliks Kowalewski (70 lat, wyrobnik zamieszkały w Kolonii Aleksandrów) oraz Jakub Kowalewski (40 lat, kolonista z Aleksandrowa)
  • 28 lutego 1841 roku, Kolonia Aleksandrów - śmierć Felicjana Kowalewskiego (akt nr 16/1841, par. św. Anny Jakubów); wdowiec po Łucji Kowalewskiej; wg spisanego aktu miał osiemdziesiąt lat, mieszkał w Aleksandrowie, śmierć zgłosili synowie zmarłego: Grzegorz (37 lat) oraz Jakub (40 lat) obaj koloniści zamieszkali w Aleksandrowie
  • 6 lutego 1842 roku, Huta Moczydlińska - ślub Jana Klepackiego z Agnieszką Kowalską (akt nr 10/1842, par. św. Anny Jakubów); Agnieszka miała wówczas trzydzieści osiem lat i była wdową po Grzegorzu Kowalskim zmarłym w 1839 roku!, świadkami zawartego małżeństwa byli: Paweł Zaydlicz (39 lat) i Wilhelm Stampkie (30 lat) obaj fabrykanci szkła zamieszkali w Hucie Moczydlińskiej - błędne założenie, że owa Agnieszka powinna być wpisana do mojego wykresu genealogicznego!, patrz: *
  • 4 marca 1852 roku, Moczydła - śmierć Franciszki Kowaleskiej (akt nr 15/1852, par. św. Anny Jakubów); wg spisanego aktu miała pięćdziesiąt lat, mieszkała w Moczydłach, zostawiła owdowiałego męża Jakuba Kowaleskiego, śmierć zgłosili: Jakub Jastrzębski (40 lat) i Jan Kowalski (26 lat) obaj koloniści w Moczydłach zamieszkali
  • 29 września 1852 roku, Moczydła - ślub Jakuba Kowalskiego/Kowaleskiego i Salomei Kamińskiej (akt nr 23/1852, par. św. Anny Jakubów); pan młody: pięćdziesiąt lat, wdowiec po Franciszce, syn Felixa i Łucji Kowaleskich, nieżyjących (jednak w sumariuszu do tej księgi zapisano Jakub Kowalski), urodzony w Jackowie, zamieszkały w Moczydłach; panna młoda: trzydzieści trzy lata, córka Ignacego i Łucji Kamińskich, nieżyjących, urodzona w Młyniskach, zamieszkała w Moczydłach; świadkowie: Jan Kwiatkowski (26 lat) i Klemens Danieluk (40 lat) obaj koloniści zamieszkali w Moczydłach
  • 3 stycznia 1881 roku, Budki Wielgoleskie - śmierć Jakuba Kowalewskiego (akt nr 1/1881, par. św. Walentego i św. Trójcy Latowicz); wg spisanego aktu miał osiemdziesiąt trzy lata, mieszkał w Budkach Wielgoleskich, zostawił owdowiałą żonę Salomeę z Kamińskich, miejsce urodzenia i imiona rodziców nieznane, śmierć zgłosili: Wojciech Kowalski (50 lat) oraz Jan Kowalski (35 lat) mający gospodarstwa w Budkach
  • 23 września 1889 roku, Budki Wielgoleskie - śmierć Salomei Kowalewskiej (akt nr 179/1889, par. św. Walentego i św. Trójcy Latowicz), wg spisanego aktu miała siedemdziesiąt lat, wyrobnica, urodzona w parafii Jakubów, zamieszkała w Budkach Wielgoleskich, wdowa, rodzice nieznani, śmierć zgłosili: Szymon Chromiński (45 lat) i Jan Pulczyn (45 lat) obaj chłopi rolnicy z Budek Wielgoleskich
* Swojego czasu wszystkie osoby, których dotyczą powyższe fakty wprowadziłam do mojego wykresu genealogicznego. Jednak teraz, po bliższym wczytaniu się w akta metrykalne zauważyłam, że błędnie przypisałam do tego wykresu Grzegorza Kowalskiego oraz jego żonę Agnieszkę z Kwiatkowskich, która po śmierci pierwszego męża wyszła ponownie za mąż za Jana Klepackiego. Ewidentnie, ów Grzegorz Kowalski - zmarły w roku 1839 nie mógł być tym samym, który w 1841 roku zgłaszał śmierć swojego ojca Felicjana. Ów Grzegorz Kowalski pracował w hucie szkła działającej nieopodal Moczydeł i to na pewno nie ten sam, który dzierżawił od roku 1839 osadę nr 17 w Kolonii Aleksandrów (kontrakt dotyczący wydzielenia osad pod dzierżawę wraz z listą kolonistów, którym przydzielono kolejne osady został spisany dnia 28 listopada 1839 roku, a więc już po śmierci Grzegorza Kowalskiego - męża Agnieszki z Kwiatkowskich).
Musiałam zatem znaleźć jeszcze jednego Grzegorza Kowalewskiego vel Kowalskiego (niestety powszechna oboczność tego nazwiska bardzo utrudnia poszukiwania), który byłby bratem mojego 4xpradziadka Jakuba, a synem Feliksa. Bo przecież, bezsprzecznie, Jakub miał brata o imieniu Grzegorz o czym można dowiedzieć się ze spisanego w 1841 roku aktu zgonu ich ojca Felicjana vel Feliksa.

Kwerenda druga.
Wychodząc od powyższych danych przystąpiłam do dalszych poszukiwań. Na początku, dokładnie przejrzałam wszystkie indeksy sporządzone dla jakubowskiej parafii (urodzenia 1773 - 1820, 1826 - 1914; małżeństwa 1774 - 1922; zgony 1773 - 1938) oraz same akta metrykalne spisane na przestrzeni XIX wieku w parafii w Jakubowie. Wypisałam wszystkie osoby noszące ówcześnie nazwiska ⏩Kowalski⏪ i ⏩Kowalewski⏪. Uporządkowałam je, przypisując do odpowiednich rodzin. Wyniki swojej pracy zebrałam w postaci poniższego zestawienia (w celu otworzenia zestawienia w pełnej wersji proszę kliknąć na zdjęcie):


Przejrzałam także indeksy sporządzone dla parafii położonych w całym województwie mazowieckim (pod kątem Kowalskich/Kowalewskich: Feliksa, Jakuba, Grzegorza i Michała).
Poniżej przedstawię wnioski, jakie wyciągnęłam po wykonaniu tej żmudnej i czasochłonnej pracy (stąd, w dużej mierze, wynika brak nowych postów na moim blogu w tak długim okresie czasu, niekiedy trzeba bowiem wykonać niemal katorżniczą pracę, żeby sprawdzić jedną, czy dwie hipotezy).

Pytanie pierwsze ... Jakub, Grzegorz i Michał - spokrewnieni, czy nie?
W kontrakcie, w którym właściciel dóbr Łaziska nadaje, określonym chłopom, w wieczyste użytkowanie wyodrębnione w kolonii Aleksandrów osady widnieją trzy osoby o nazwisku Kowalski/Kowalewski. Są to: Jakub Kowalski, Grzegorz Kowalewski i Michał Kowalewski.
Wiem na pewno, że mój 4xpradziadek Jakub Kowalewski, syn Feliksa i Łucji był jednym z osadników, a więc ów Jakub Kowalski wymieniony w spisanym kontrakcie to de facto mój Jakub Kowalewski. Wiem także, że Jakub miał brata Grzegorza, a więc przyjęłam wstępnie, że ów Grzegorz Kowalewski z kontraktu to brat mojego antenata. Założyłam również, że trzeci z osadników - Michał Kowalewski także musi być z nimi spokrewniony.
W aktach metrykalnych parafii w Jakubowie (do której należała także kolonia Aleksandrów), a które dokładnie przejrzałam występują wszyscy trzej hipotetyczni "bracia". W powyższym zestawieniu żółtym kolorem oznaczyłam zdarzenia ich dotyczące. Po przejrzeniu indeksów także z okolicznych parafii okazało się, że:

1. Jakub Kowalewski (patrz: poz. 10 zestawienia):
  • urodził się około 1798 - 1802 roku w Jackowie (nie posiadam żadnej dodatkowej informacji odnośnie miejsca urodzenia Jakuba)
  • w roku 1832 mieszkał wraz z rodzicami Feliksem i Łucją z Garczynowskich/Garczyńskich we wsi Adampol należącej do parafii Kamieńczyk; to tam ożenił się z Franciszką z Zająców (1832 rok) i tam urodziła się pierwsza trójka ich dzieci (lata 1834 - 1836)
  • w latach 1838 - 1839 mieszkał wraz z żoną w Moczydłach (par. Jakubów)
  • w listopadzie 1839 otrzymał w dzierżawę osadę w kolonii Aleksandrów, w której mieszkał na pewno do roku 1841 (narodziny kolejnego syna)
  • przynajmniej od roku 1843, aż do 1853 mieszkał wraz z rodziną ponownie w Moczydłach (1843 - narodziny córki, 1852 - śmierć żony Franciszki i ponowny ożenek z Salomeą z Kamińskich, 1853 - narodziny kolejnej córki)
  • w roku 1855 w Leonowie (par. Jakubów) Jakubowi i Salomei urodził się syn 
  • w roku 1857 w Budach Kumińskich (par. Jakubów) urodziła się ich córka 
  • w roku 1881 Jakub zmarł w Budkach Wielgoleskich (par. Latowicz), pozostawił żonę Salomeę (zm. 1889 Budki Wielgoleskie)
Pamiętamy, że rodzice Jakuba Kowalewskiego Łucja i Feliks zmarli kolejno w roku 1840 i 1841 w Aleksandrowie. Jednakże wcześniej (z pewnością wcześniej niż od 1832 roku, ale nie później niż do roku 1839) mieszkali w Adampolu. Do Aleksandrowa przenieśli się w roku 1839 wraz z synem Jakubem /?/ i u niego najprawdopodobniej zamieszkali /?/.

2. Grzegorz Kowalewski ... a może Kowalski nr 1, nr 2 i nr 3:
Pierwszy raz z informacjami o Grzegorzu Kowalewskim (to brat mojego 4xpradziadka Jakuba Kowalewskiego) spotkałam się podczas odczytywania danych z aktu zgonu jego/ich ojca Felicjana vel Feliksa Kowalewskiego, patrz: akt nr 16/1841, par. św. Anny Jakubów. Wyraźnie widniał tam zapis o synach Felicjana: Grzegorzu (37 lat) i Jakubie (40 lat) kolonistach z Aleksandrowa.
Rozpoczęłam zatem poszukiwania owego Grzegorza, co sprowadziło mnie, po raz pierwszy, na manowce przypisując do mojego wykresu genealogicznego niejakiego Grzegorza Kowalskiego (patrz: poz. 13 zestawienia) zmarłego 11 listopada 1839 roku!, zamieszkałego za życia w Hucie Barcząckiej należącej do parafii w Mińsku Mazowieckim (to tutaj w latach 1825 - 1837 urodziło się sześcioro jego dzieci - patrz: indeksy w bazie PTG), a następnie w Hucie Moczydlińskiej, gdzie zmarł ... Tak, jak widać możliwa jest taka pomyłka ...

Wróciłam zatem do punktu wyjścia.
Kluczowym dokumentem dla moich poszukiwań były informacje otrzymane od Ewy Migdalskiej dotyczące wsi/kolonii Aleksandrów. Kontrakt spisany 28 listopada 1839 roku między właścicielem dóbr Łaziska, a kolonistami nowo powstałej wsi Aleksandrów potwierdził, że zarówno Jakub Kowalski /sic!/, jak i Grzegorz Kowalewski /sic!/ otrzymali swoje osady i zamieszkali w Aleksandrowie.
Druga kwerenda sporządzona na podstawie jakubowskich ksiąg metrykalnych pozwoliła mi odnaleźć kolejnego Grzegorza ... ponownie noszącego nazwisko Kowalski. I tutaj po raz drugi zeszłam na manowce mając niemal pewność, że tym razem na pewno chodzi o brata mojego Jakuba. Jednak po prześledzeniu zdarzeń zapisanych w aktach, a dotyczących owego Grzegorza (patrz: poz. 8 zestawienia) okazało się, że:
  • urodził się w latach około 1786 - 1793 w nieznanym mi miejscu (byłby zatem starszy, a nie młodszy od brata Jakuba)
  • w roku 1826 mieszkał w raz z żoną Marianną Szynkiewicz w Przytoce, będąc gajowym lasów łaziskich (narodziny synów bliźniaków)
  • w roku 1827 mieszkał z rodziną w Łaziskach i był wyrobnikiem (narodziny i śmierć kolejnego syna)
  • nie wiem co się z nim działo po roku 1827, a także kiedy i gdzie zmarł
Zatem, czy to aby na pewno ten sam Grzegorz, który jako trzydziestosiedmiolatek zgłaszał wraz ze starszym o trzy lata bratem Jakubem śmierć ojca w roku 1841? Wiem, że wieku osób podawanego w spisywanych ówcześnie aktach metrykalnych nie należy brać za pewnik, mimo to taka rozbieżność bardzo mnie zastanawia.Tym bardziej, że Grzegorz był faktycznie raczej młodszym z braci (nie wydaje mi się, żeby nawet w tej kwestii zapis w akcie zgonu ojca Felicjana był błędny). A więc, znów pudło ...?
Nie znalazłam późniejszych zdarzeń związanych z owym Grzegorzem (szkoda, może takie z około 1839 roku dałyby jakąś wskazówkę?). Nie mogę, na tę chwilę potwierdzić, że to on dzierżawił od 1839 roku osadę nr 17 w Aleksandrowie. Nie znalazłam również aktu zgonu dotyczącego ani jego samego, ani jego żony Marianny z Szynkiewiczów.
W indeksach zebranych w Genetece (baza indeksów aktów metrykalnych Polskiego Towarzystwa Genealogicznego PTG, tworzona przez wolontariuszy) jest przynajmniej kilku Grzegorzów Kowalskich i jeden Kowalewski urodzonych w województwie mazowieckim właśnie mniej więcej w latach 1786 - 1793, ale żaden z nich nie jest synem Feliksa vel Felicjana i Łucji. Odszukanie aktu urodzenia owego Grzegorza - późniejszego małżonka Marianny Szynkiewicz jest jak szukanie igły w stogu siana. Może natrafię kiedyś na akt jego zgonu, w którym będą podani jego rodzice, lub miejsce urodzenia? A może odnajdę akt małżeństwa z Marianną Szynkiewicz (to byłoby coś!)? Dopiero wtedy mogłabym z dużą pewnością wykluczyć owego Grzegorza, jako brata mojego 4xpradziadka Jakuba. Na razie sprawę zostawiam otwartą, mając na uwadze wszystkie odnalezione do tej pory informacje.
W swoich poszukiwaniach nie natknęłam się na innego Grzegorza zamieszkującego teren parafii Jakubów, do której należała wieś/kolonia Aleksandrów, a w której to Grzegorz Kowalewski - brat Jakuba od roku 1839 z dużym prawdopodobieństwem mieszkał.

Jednakże to jeszcze nie koniec moich poszukiwań dotyczących Grzegorza, bowiem ponownie w Genetece natknęłam się na taki oto zapis:


Proszę spojrzeć na pozycję pierwszą  ... Grzegorz! Kowalski /to już trzeci z kolei, hmm/, ale za to syn Feliksa i Łucji!, urodzony w 1805 roku w Budach Dzbańskich należących do parafii Dzierżenin (pamiętając, że trzydziestosiedmiolatek zgłaszający śmierć ojca w 1841 roku urodził się około roku 1804, to jest to ogromny, ale czy słuszny trop?).

Księga urodzeń parafii Dzierżenin - fragment /źródło: Archiwum Diecezjalne w Płocku/
(film nr 1417673 zawierający 784 zdjęcia; powyższe zapisy znajdują się na zdjęciu nr 301)

Akt nr 9/1805, par. św. Tomasza Dzierżenin. Akt spisany po łacinie, co od razu wprawiło mnie w zakłopotanie i wpadłam w niemały popłoch, czy aby dam sobie radę z jego odczytaniem. Ale od czegóż jest internet? Z pomocą przyszedł mi artykuł pt. "Jak odczytywać akty sporządzone po łacinie" oraz poradnik zamieszczony na stronie genealogicznego periodyku "More Maiorum" wraz z podanymi odnośnikami do odpowiednich wątków opublikowanych na kilku portalach traktujących o genealogii (wymienioną lekturę polecam tym, którzy są na etapie tuż przed odnalezieniem swojego pierwszego aktu spisanego w języku łacińskim lub właśnie go odnaleźli - co jest rzeczą, w końcu, nieuniknioną /sic!/ i nie wiedzą jak samemu to ugryźć ... zawsze można także poprosić koleżeństwo genealogów o pomoc, ale jaką frajdą jest móc samemu rozszyfrować dokument spisany w nieznanym sobie dotychczas języku!). Po ich lekturze stało się dla mnie jasne jak znaleźć w akcie to, czego szukam. Pozostało tylko odczytać mało czytelne pismo XIX-wiecznego skryby.

Wiem, że akty spisywane przed rokiem 1808, kiedy to w całym Księstwie Warszawskim weszły w życie przepisy Kodeksu Napoleona ustalające m.in. zasady prowadzenia rejestracji stanu cywilnego nie zawierały tylu cennych informacji jak dokumenty podlegające ww. systemowi. W króciutkim akcie brak jest wielu istotnych dla genealogów informacji, do jakich przyzwyczaiły już mnie akty spisywane po roku 1808, zarówno w języku polskim, jak i rosyjskim.
Jednak po odczytaniu treści aktu dowiedziałam się odrobinę więcej, niźli to, co opisuje indeks znajdujący się w Genetece. Nie pokuszę się o sporządzenie transkrypcji tekstu, ale podam odczytane informacje, tak więc:
- data narodzin: 4 marca 1805 roku
- data chrztu: 13 marca 1805 roku (tego samego roku i dnia jak akt wyżej)
- ochrzczono dziecię imieniem Grzegorz,
- rodzice:  pracowici Feliks i Łucja Kowalscy,
- chrzestni: pracowici Wawrzyniec Szypiński /?/ i Petronela Skalska
- wszyscy pochodzili z tej samej wsi, tj. z Bud Dzbańskich
Dodatkową informacją, którą można wyczytać z dokumentu to fakt, że dziecko narodziło się z prawego łoża, czyli rodzice byli małżonkami (informacja ta została uzyskana z zapisu umieszczonego w odpowiedniej ku temu kolumnie, i tak, kolejno: kol. 1 - miejsce zamieszkania rodziców dziecka, kol. 2 - liczba wszystkich ochrzczonych, kol. 3 - płci męskiej, kol. 4 - z prawego łoża, kol. 5 - z nieprawego łoża, kol. 6 - płci żeńskiej, kol. 7 - z prawego łoża, kol. 8 - z nieprawego łoża, kol. 9 - stan wojskowy, kol. 10 - właściwy zapis zdarzenia/chrztu). Przy odcyfrowaniu znaczenia poszczególnych kolumn, odczytaniu kilku wyrazów i upewnieniu się odnośnie dat korzystałam z pomocy użytkowników forum PTG.

Warto w tym miejscu wyjaśnić określenie pracowici użyte w stosunku do rodziców i chrzestnych.
Pracowity (łac. laboriosus) - to nic innego jak określenie chłopa (osoby pochodzącej ze stanu chłopskiego) używane w księgach parafialnych oraz sądowych na przestrzeni wieków (do XIX stulecia włącznie).
Innymi określeniami oznaczającymi stan społeczny były:
Zacny (łac. probus) - mieszczanin
Urodzony (łac. generosus) - szlachcic

Zatem, bardzo prawdopodobne jest, że poszukiwany Grzegorz - brat mojego 4xpradziadka Jakuba Kowalewskiego właśnie został odnaleziony! (a właściwie jego akt urodzenia/chrztu). Jest to bardzo ważna dla mnie informacja, bowiem rzutuje na poszukiwania miejsca urodzenia samego Jakuba (do tej sprawy jeszcze wrócę w dalszych rozważaniach). Ale, czy ów Grzegorz jest tym samym, który zamieszkiwał w określonym czasie w Aleksandrowie dzierżawiąc osadę nr 17, a w roku 1841 zgłaszał wraz ze starszym bratem Jakubem śmierć ojca Felicjana/Feliksa? Czy to także ten sam, który za żonę pojął Mariannę z Szynkiewiczów i któremu dodano nieco lat podczas spisywania poszczególnych akt metrykalnych? Niestety, nadal nie mam pewności.

3. Michał Kowalski
W czasie drugiej kwerendy wykonanej w celu odnalezienia śladów po moich Kowalewskich, a której efekty zebrałam w zestawieniu zamieszczonym kilka akapitów wyżej odnalazłam jednego Michała Kowalskiego, który:
  • urodził się około roku 1794 w nieznanym mi miejscu, a był synem Andrzeja i Zofii z Dąbkowskich!
  • w latach 1829 - 1837 mieszkał w Adampolu (gdzie w 1829 roku ożenił się z Katarzyną Wagner, a w latach kolejnych urodziło mu się troje dzieci - z Agatą! Wagner, jedno z nich niestety zmarło)
  • w 1839 mieszkał w Moczydłach (śmierć córki)
  • w 1840 mieszkał w Aleksandrowie (narodziny syna)
  • w latach 1843 - 1844 wrócił ponownie do Moczydeł (narodziny i śmierć syna)
  • w roku 1849 zmarł w Hucie Miastkowskiej (par. Miastków)
Faktycznie, w roku 1840, ale nie później niż do 1843 ów Michał Kowalski mieszkał w Aleksandrowie. Był więc, z dużym prawdopodobieństwem,  tym samym Michałem, który otrzymał w dzierżawę osadę nr 19 (wyodrębnioną z dóbr łaziskich). Niestety indeks dotyczący aktu ślubu z Katarzyną Wagner (zwaną zapewne Agatą, bo takie imię figuruje w każdym następnie spisanym akcie  metrykalnym) mówi, że był synem Andrzeja i Zofii z Dąbkowskich, a więc z całą pewnością nie mógł być bratem Jakuba i Grzegorza. Nie wykluczam jednak ich pokrewieństwa, bo może się okazać, że jego ojciec Andrzej i ojciec Jakuba i Grzegorza - Feliks byli ze sobą w jakimś stopniu spokrewnieni (może to bracia ... kuzyni?). Jak najbardziej trzeba mieć to na uwadze przy dalszych poszukiwaniach śladów po Łucji i Feliksie Kowalewskich sprzed okresu jakubowskiego, a wcześniej sprzed okresu ich zamieszkiwania w parafii Kamieńczyk, bo to raczej nie są miejsca skąd się wywodzą.

Zauważyłam także, że Jakub i Michał, choć mający różnych rodziców to jednak mieszkali w określonym czasie w tych samych miejscach. Najpierw w Adampolu (par. Kamieńczyk, lata 1829 - 1837), później na terenie jakubowskiej parafii w Moczydłach (lata 1838 - 1839), następnie w Aleksandrowie (lata 1840 - 1841, być może do 1842/1843), by w roku 1843 wrócić z powrotem do Moczydeł (tam Jakub mieszkał do roku 1853). Po śmierci Michała w 1849 roku w Hucie Miastkowskiej (par. Miastków), wdowa po nim wyszła w 1858 roku ponownie za mąż za Stefana Ostaszewskiego w Leonowie (par. Jakubów), a co znamienne Jakub także w Leonowie mieszkał w roku 1855. To chyba nie przypadek ...
O Grzegorzu (tym drugim z kolei) nie mam informacji po roku 1827. Wiem, że w roku 1826 mieszkał w Przytoce, a rok później w Łaziskach.
Trzeci z przebadanych przeze mnie Grzegorzów (ten urodzony w Budach Dzbańskich) najprawdopodobniej jest bratem mojego Jakuba i to właśnie w okolicy tej miejscowości trzeba szukać wcześniejszych śladów Feliksa i Łucji Kowalewskich.

Tak więc, zagadka czy Jakub Kowalski, Grzegorz i Michał Kowalewscy figurujący w kontrakcie zawartym z właścicielem dóbr łaziskich, a który to kontrakt dawał im w dzierżawę poszczególne osady są ze sobą spokrewnieni w jakimś stopniu się rozwiązała. Chociaż stuprocentowej pewności co do moich rozważań niestety nie mam.

Pytanie drugie ... gdzie urodził się mój 4xpradziadek Jakub i skąd pochodzą jego rodzice?
To, co jest najważniejsze w całej tej pracy, którą wykonałam to fakt, że nieokreślone Jackowo, w którym urodził się mój 4xpradziadek Jakub za sprawą miejsca urodzenia Grzegorza (tego trzeciego z kolei) nieco się materializuje.
Poniżej przedstawiam mapę z zaznaczonymi wszystkimi miejscowościami opisanymi w dzisiejszym wpisie (po kliknięciu na kwadracik po prawej stronie na niebieskim górnym pasku,  otwiera nam się nowe okno z mapą i po lewej stronie widzimy legendę wraz ze szczegółowo opisanymi poszczególnymi miejscowościami).



Na powyższej mapie znakiem zapytania zaznaczyłam dwie, wytypowane przeze mnie, miejscowości o nazwie Jackowo, w których mój Jakub mógłby się urodzić (to te najbliższe miejscu urodzenia jego brata Grzegorza! - pamiętamy: Budy Dzbańskie, par. Dzierżenin). Jest to dzisiejsze Jackowo Dolne/Górne należące do parafii w Popowie Kościelnym (wg "Słownika geograficznego Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich", tom III, str. 358 to dawne Jackowo lit. ABD leżące w gminie Somianka, par. Popów; patrz także: strona internetowa parafii Narodzenia NMP w Popowie Kościelnym) oraz Jackowo Włościańskie/Dworskie przynależące do parafii w Nasielsku (wg ww. słownika, tom III, str. 358 to dawne Jackowo lit. C leżące w gminie Gołębie, par. Nasielsk; patrz także: strona internetowa parafii św. Wojciecha w Nasielsku). 
Miałam nadzieję, że poszukiwania aktu urodzenia mojego 4xpradziadka Jakuba Kowalewskiego nareszcie dobiegną końca. Skany metrykaliów obu tych parafii dostępne są na portalu familysearch prowadzonym przez Mormonów (członków Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich). Dostęp do przedmiotowych ksiąg jest bezpłatny i możliwy po założeniu konta i następnie zalogowaniu się nań.
Przejrzałam zatem akt po akcie z lat 1796 - 1803 (Jakub powinien urodzić się około lat 1798 - 1802) z katalogu Poland, Warszawa, Popowo Kościelne (Wyszków) - Church records (film nr 1496668 zawierający 703 zdjęcia; akta urodzeń z roku 1796 rozpoczynają się od zdjęcia nr 123). Niestety poszukiwanego aktu urodzenia Jakuba Kowalewskiego vel Kowalskiego wśród nich nie znalazłam.
Następnie w taki sam sposób przejrzałam akta z parafii w Nasielsku (Poland, Warszawa, Nasielsk (Pułtusk) - Church records (film nr 1496603 zawierający 864 zdjęcia; akta urodzeń z roku 1797 rozpoczynają się od zdjęcia nr 572). Tutaj także nie znalazłam interesującego mnie zapisu.
Co to dla mnie oznacza? Mogłam błędnie wytypować hipotetyczne miejsca urodzenia Jakuba i trzeba szukać innych miejscowości o nazwie Jackowo ... a może Jacków /?/. Nie wykluczam także, że mogłam coś przeoczyć. Odczytywanie treści aktów utrudnia niezbyt wyraźne pismo i fakt, że zapisy dokonywane były w języku łacińskim.

Podsumowanie.
Jak widać, moja katorżnicza praca nie przyniosła mi wymiernych korzyści w postaci odnalezienia kolejnych dokumentów dotyczących moich przodków Kowalewskich. Nadal nie wiem gdzie pobrali się moi 5xpradziadkowie Feliks Kowalewski/Kowalski i Łucja Gurczyńska vel Garczynowska/Garczyńska. Nie wiem gdzie urodził się ich syn, a mój 4xpradziadek Jakub. Nie udało mi się ustalić skąd oni wszyscy na teren jakubowskiej parafii (a wcześniej na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XIX wieku do Adampola w parafii Kamieńczyk) przybyli, bowiem ich wcześniejszych śladów w tych parafiach nie znalazłam. Przypuszczam więc, że miejsca te nie były ich rodzinną kolebką. Za takim tokiem rozumowania przemawia także miejsce urodzenia Grzegorza Kowalskiego, syna Feliksa i Łucji (parafia Dzierżenin). Nie pozostaje mi nic innego jak mieć na uwadze wszystkie powyższe ustalenia i szukać dalej.


*******