czwartek, 30 marca 2017

ALEKSANDRÓW ... A JEDNAK KOLONIA!

Poprzedni post poświęcony parze moich 5xpradziadków Feliksowi vel Felicjanowi i Łucji Kowalewskim jest oczywistym wprowadzeniem do dalszych rozważań i opowieści osadzonych w niegdyś nowo-mińskiej (obecnie to powiat miński z władzami powiatowymi w Mińsku Mazowieckim) parafii Jakubów. Na kanwie tego, co tam opisałam, dzisiaj pragnę zgłębić między innymi historyczne aspekty powstania miejscowości, odnośnie której miałam wątpliwości, czy obecna wieś Aleksandrów jest tożsama z Kolonią Aleskandrów wzmiankowaną w XIX-wiecznych aktach metrykalnych, a w której to miejscowości (przynajmniej do roku 1841) mieszkali moi Kowalewscy protoplaści. Odniosę się także do sprawy pochówku moich praprapraprapradziadków na jakubowskim cmentarzu, a także przedstawię kolejne hipotezy i próby odpowiedzi na wciąż pojawiające się nowe pytania dotyczące przodków Kowalewskich. A to wszystko dzięki odnalezionej, z racji genealogicznej pasji, mojej kuzynce Ewie, z którą mamy w jakubowskiej parafii wspólnych przodków Królaków. Parafia Jakubów jest od wielu lat w kręgu jej zainteresowań, więc wiedza jaką Ewa na jej temat posiada jest bogata i dla mnie niezwykle cenna. Kuzynka owa przekazała mi kilka gotowych odpowiedzi na moje wcześniejsze wątpliwości, którymi chciałabym się tutaj podzielić.

Geneza powstania Kolonii Aleksandrów.
Zagadnieniem pierwszym, które Ewa poruszyła, w przesłanej do mnie wiadomości, jest ustalenie tożsamości Kolonii Aleksandrów i, co się z tym wiąże, wytłumaczenie określenia ⏩kolonista⏪ w odniesieniu do mieszkańców owej miejscowości.
Otóż w roku 1839 ówczesny właściciel dóbr Łaziska Aleksander Ro(ó)żniecki przekazał część gruntów z posiadanego majątku (o powierzchni około 260 hektarów) pod nową osadę nazwaną (być może na jego cześć) Aleksandrów. Teren ten został podzielony na dwadzieścia dziewięć osad (gospodarstw), które zostały nadane, określonym włościanom, w wieczystą dzierżawę. Kontrakt ów określał nie tylko dokładny podział terenu - komu i w jakiej wielkości przypada dzierżawiony teren, ale także wzajemne powinności (prawa i obowiązki) zarówno właściciela dóbr jak i kolonistów. Warto wspomnieć, że teren, który przypadł w udziale dzierżawcom to były w głównej mierze lasy i zarośla wymagające ogromu pracy, aby zamienić je w przynoszące dochód gospodarstwa. Zresztą, w spisanym kontrakcie zostało szczegółowo określone w jakim czasie koloniści mają doprowadzić otrzymany teren do stanu, aby mogli się z niego sami utrzymać i aby mógł on przynosić dochód pozwalający na opłacanie czynszu dzierżawnego. Poniżej zamieszczam w całości (za zgodą autorki) opracowanie, które Ewa sporządziła w celu wyjaśnienia zawiłości dotyczących Aleksandrowa i jego mieszkańców. Dane do opracowania zostały przez autorkę pozyskane z księgi wieczystej dóbr Łaziska przechowywanej w Archiwum Państwowym z Oddziałem w Otwocku. Gorąco zachęcam moich czytelników do zapoznania się z tym opracowaniem.





/Opracowanie dotyczące genezy powstania Kolonii Aleksandrów - Ewa Migdalska, 2017/

Jak wynika z wykazu zamieszczonego w powyższym opracowaniu, wśród kolonistów, którzy zostali "obdarowani" ziemią byli:
  1. Jakub Kowalski            - otrzymał osadę nr 8 o powierzchni około 9 hektarów
  2. Grzegorz Kowalewski  - otrzymał osadę nr 17 o powierzchni również około 9 hektarów
  3. Michał Kowalewski      - otrzymał osadę nr 19 o powierzchni także około 9 hektarów
Już tutaj pojawiają się kolejne wątpliwości i pytania ... czy owy Jakub Kowalski to "mój" Jakub Kowalewski, a różnice w brzmieniu nazwiska to jedynie oboczność tego nazwiska (wiem przecież, że już w roku 1840 - śmierć matki Łucji Kowalewskiej z Gurczyńskich Jakub Kowalewski był zapisywany jako kolonista z Aleksandrowa, a inny Jakub w wykazie dzierżawców terenów wyodrębnionych pod nową osadę zwaną Aleksandrowem wszak nie występuje). W aktach metrykalnych z lat późniejszych, które będę jeszcze przytaczać, Jakub występuje niejednokrotnie jako Kowalewski, ale zdarza się także, że zapisywany był jako Kowalski, przy czym nie mam wątpliwości, że w tych przypadkach chodzi właśnie o "mojego" Jakuba. Na chwilę obecną sądzę (po przeanalizowaniu dostępnych źródeł), że owy Jakub Kowalski, który dostał w dzierżawę osadę nr 8 to faktycznie mój pradziad, a zdarzająca się zmiana brzmienia nazwiska nie jest czymś dziwnym, choć zdecydowanie utrudnia dalsze poszukiwania genealogiczne i trzeba być niezmiernie czujnym, bowiem o pomyłkę w tym przypadku bardzo łatwo (w jakubowskiej parafii występują zarówno Kowalewscy jak i Kowalscy, których jest nawet znacznie więcej).
Grzegorz Kowalewski z osady nr 17 - tutaj nie mam żadnych wątpliwości, że chodzi o brata Jakuba, a syna Feliksa, natomiast Michał ... kim był? trzecim z synów Feliksa? Dalsza kwerenda pokaże i potwierdzi, bądź też zaprzeczy takiej hipotezie.
Nie mam, wszak, już wątpliwości dlaczego w spisywanych aktach metrykalnych mieszkańcy Aleksandrowa (w tym także synowie Feliksa - Jakub i Grzegorz Kowalewscy) byli określani jako koloniści. Wyjaśnienia natomiast wymaga fakt określania w przedmiotowych dokumentach samego Feliksa jako wyrobnika. Przypuszczać mogę, że około siedemdziesięcioletni Feliks zamieszkał u któregoś z synów (był zbyt leciwy, żeby dostać swój "przydział" ziemi) i utrzymywał się z prac dorywczych, zwanych ówcześnie wyrobkiem.
Wiem, że jeśli chodzi o Jakuba Kowalewskiego vel Kowalskiego - mojego4xpradziadka to nie mieszkał on długo w Aleksandrowie (co wykażę w kolejnym wpisie na blogu; w każdym bądź razie w roku 1852 jego miejsce zamieszkania to sąsiednie Moczydła). Zaczęłam zastanawiać się czemu tak się stało, że opuścił on w którymś momencie na przestrzeni lat 1841 - 1852 dzierżawioną ziemię i przeniósł się do wsi sąsiedniej. W kontrakcie zawartym między panem Ro(ó)żnieckim, a kolonistami zapisano, jak wspomina w swoim opracowaniu Ewa, że w ciągu pierwszych sześciu lat od otrzymania ziemi w dzierżawę koloniści byli zwolnieni z płacenia czynszu, a czas ten był dla nich okresem wytężonej pracy. Mieli oni wykarczować lasy, zagospodarować nieużytki, pobudować domy i niezbędne w obejściu zabudowania gospodarskie, czyli stworzyć od podstaw w pełni działające i przynoszące dochód gospodarstwa (a wszystko to wykonywać mieli własnymi rękami jedynie przy współudziale członków własnej rodziny, bo nie mam złudzeń, że stać ich było na wynajęcie pracowników). W przypadku niewywiązania się z umownych terminów, kolonista nie otrzymywał dodatkowych zwolnień z płacenia czynszu, a jeśli nie byłoby go stać na te zapłaty mógł, w najgorszym razie, zostać nawet usunięty z osady. Z pewnością wszyscy koloniści starali się terminowo wywiązać z nałożonych na nich obowiązków, ale nie można wykluczyć, że nie wszystkim sztuka ta się udawała. Być może byli tacy, którzy po sześcioletnim okresie tzw. wolnizny zostali z osady usunięci, lub sami rezygnowali nie mogąc wywiązać się z umowy. Pierwsze umowne płatności za dzierżawę osad w Aleksandrowie miały nastąpić w roku 1847 i miały być dokonywane corocznie (w wysokości 7 złotych polskich z jednej morgi gruntu, tak więc koloniści posiadający około 9 dzisiejszych hektarów, tj. 16 mórg musieli być przygotowani na opłatę 112 złotych polskich), a płatność następowała w dwóch ratach: pierwsza na dzień 1 kwietnia, a druga na dzień 1 listopada. Mogę sobie wyobrazić, że wcale nie było lekko wypracować taki przychód zważając, że w pierwszych latach gospodarstwa nie przynosiły żadnego dochodu, a wręcz były dla kolonistów dodatkowym kosztem. Termin pierwszej zapłaty ustalony na dzień 1 kwietnia też nie ułatwiał wywiązania się ze zobowiązania, bowiem okres przednówkowy na wsi był czasem niezwykle ubogim, często nie było co do garnka wrzucić nie mówiąc o odłożeniu kwoty potrzebnej na zapłatę (w przypadku mojego przodka było to 56 złotych polskich). Poniżej przedstawię, pokrótce, jak wyglądała ówcześnie siła nabywcza polskiego złotego, bowiem dopiero takie zestawienie pozwoli zobrazować wielkość obciążeń aleksandrowskich kolonistów.
Na początek trochę historii - pojęcie złotego polskiego pojawiło się w XV wieku, ale była to początkowo jedynie jednostka obrachunkowa, a nie realna moneta. Złoty odpowiadał 540 denarom lub 30 groszom lub 1 złotemu dukatowi o masie 3,4 g (monetę tę zwano zwyczajowo czerwonym złotym). W roku 1766 król Stanisław August Poniatowski przeprowadził gruntowną reformę monetarną, otworzył Mennicę Państwową i zaczął bić monety z prawdziwego zdarzenia, trzymające ustalone standardy wagowe. Skutki tej reformy osłabił zalew fałszowanych złotych z Prus (na zlecenie Fryderyka Wielkiego, co miało dodatkowo rozregulować gospodarkę Rzeczypospolitej). Niemniej złoty polski przetrwał, a w czasach Królestwa Polskiego miał stałą wartość 15 kopiejek i funkcjonował nie tylko jako pieniądz fizyczny, ale także jako jednostka przeliczeniowa na rosyjskie ruble /źródło: Skąd ten złoty?/. Podając za publikacją Józefa Szwagrzyka "Pieniądz na ziemiach polskich X - XX w." (ISBN 8304011239) w latach 1840 - 1847 w Warszawie funkcjonowały następujące przykładowe ceny:
  • wół 105 - 315 zł
  • cielę 10 - 40 zł
  • wieprz 35 - 152 zł
  • garniec mleka* 17 - 30 gr
  • funt** cukru 30 - 50 gr
  • jajo 1,5 - 2 gr
  • funt białego chleba ok. 6 gr
  • korzec*** mąki pszennej ok. 50 zł
  • korzec ziemniaków ok. 7 zł
  • nauka ucznia zamożnego w Instytucie Agronomicznym w Marymoncie wraz z utrzymaniem, rocznie 600 zł
  • nauka i wyżywienie (gorsze) dla ubogich uczniów, mieszkanie bez wygód, miejsce jak wyżej, rocznie 400 zł
Wg systemu miar Królestwa Polskiego (tzw. miary nowopolskie) wprowadzonego w 1819 roku i oficjalnie funkcjonującego do roku 1849, kiedy zastąpiły go miary rosyjskie (w praktyce korzystano z niego także później):
* 1 garniec - nowopolska miara ciał płynnych = 4 kwarty = 4 litry
** 1 funt - nowopolska miara masy = 16 uncji = 32 łuty = 0,405504 kg
*** 1 korzec - nowopolska miara ciał sypkich = 4 ćwierci = 128 litrów

Jak widać te 112 złotych rocznie czynszu dzierżawnego plus dodatkowo dziesięcina płacona na kościół parafialny w wysokości 1 złotego rocznie od dymu (czytaj: od komina, od domu), co wydaje się kwotą znikomą w stosunku do wysokości opłaty za dzierżawę osady, stanowiło niemałe obciążenie włościańskiego budżetu.
Podsumowując, mój 4xpradziadek Jakub Kowalewski w roku 1840 i 1841 na pewno w Aleksandrowie mieszkał i zmagał się z trudami stworzenia gospodarstwa od podstaw. Wiem także, że w roku 1852 mieszkał już w sąsiednich Moczydłach. W kolejnym wpisie prześledzę wszystkie wydarzenia zaszłe w jego rodzinie, które może naprowadzą mnie na jakiś trop, czemu jednak na dzierżawie w Aleksandrowie nie pozostał na stałe. Nadmienię jeszcze tylko, że jeśli chodzi o Moczydła, to mają one zupełnie inną genezę powstania i znacznie wcześniej to nastąpiło, bo już w wieku XV. Jednakże w roku 1853 oddzielono grunty tej miejscowości od dóbr Łaziska i także "rozdano" je kolonistom na zasadzie wieczystej dzierżawy. Może to też jest jakiś trop? Niemniej, analizując dokładniej koleje losu mojego antenata Jakuba Kowalewskiego (czego podejmę się, tak jak wspomniałam, w kolejnym poście) być może uda mi się ustalić powody opuszczenia przez niego Kolonii Aleksandrów. Jeszcze inną sprawą czekającą na rozwiązanie jest ustalenie skąd przybyli do Aleksandrowa Jakub, Grzegorz i ich ojciec Feliks Kowalewscy. Również, kim był dla nich Michał - dzierżawca osady nr 19? Także i na te pytania postaram się, w kolejnym wpisie, odpowiedzieć.

Krótka historia jakubowskiego cmentarza parafialnego.
Inną nieścisłością, na jaką Ewa zwróciła mi uwagę jest sprawa jakubowskiego cmentarza. Przyjęłam - mylnie, iż obecny cmentarz położony przy drodze wiodącej do pobliskiej wioski Góry istniał już w pierwszej połowie XIX wieku. Jednak historia przedstawia się inaczej. Na przełomie XIX i XX wieku podjęto decyzję o budowie w Jakubowie nowego kościoła. Ówczesny cmentarz położony bezpośrednio przy starym kościele został wówczas zlikwidowany. Ewa przypuszcza, że być może nieliczne szczątki zostały przeniesione np. do zbiorowego grobu na terenie dzisiejszego cmentarza, ale to tylko domysły. Nowy kościół powstał w latach 1903 - 1905 (inne źródła mówią o latach 1900 - 1903) na miejscu starego, lub w jego bliskim sąsiedztwie, a cmentarz przeniesiono - zgodnie z wymogami* - poza zabudowany teren wsi.
* "... W drugiej połowie XIX wieku rozpoczęto zakładanie cmentarzy z dala od siedzib ludzkich. Była to realizacja edyktu Fryderyka Wielkiego z 1773 roku. Wiązało się to z dynamiką architektonicznego rozwoju (tutaj zapewne chodzi o tereny miejskie - przypisek własny) oraz względami natury sanitarnej. Cmentarze lokalizowano głównie przy drogach śródpolnych, w odległości dochodzącej czasami  do 1 kilometra od zabudowań. Sposób podziału przestrzeni wewnętrznej cmentarza podkreślany był nasadzeniami drzew. Granice założeń cmentarnych wyznaczano szpalerami, najczęściej świerkowymi lub głogowymi, a aleje wewnętrzne, główne i boczne - nasadzeniami lipy drobnolistnej. Pod koniec XIX wieku pojawiły się cmentarze zakładane w lasach lub na ich obrzeżach. Wyróżniają się obecnością swobodnego drzewostanu leśnego z kształtowanym, regularnym układem kwater i alej ..." /źródło: "Flora naczyniowa cmentarzy na obszarze Słowińskiego Parku Narodowego" - Zbigniew Sobisz, Wojciech Antkowiak, 2009/

Mapa pokazująca lokalizację obecnego kościoła parafialnego i nowego cmentarza w Jakubowie
/źródło: google.pl/maps/

Zastanawia mnie kiedy dokładnie został założony nowy cmentarz, bowiem jedne z najstarszych nagrobków tam się znajdujących pochodzą z drugiej połowy XIX wieku i są to: nagrobek z roku 1862 (pochowano w nim proboszcza jakubowskiej parafii, księdza Andrzeja Sypniewskiego - tego samego, który między innymi, przyjmował wiadomość o śmierci moich 5xpradziadków Feliksa i Łucji Kowalewskich) oraz nagrobek z roku 1886 - obywatela Jana Skwierczyńskiego.
Myślę, że na odpowiedzi na pytania odnośnie cmentarza i na rozwianie wątpliwości z tym związanych miałabym szanse w rozmowie z obecnym proboszczem parafii Jakubów (to już kolejna przesłanka, aby do Jakubowa wybrać się z wizytą).
Jeszcze raz pragnę w tym miejscu podziękować Ewie Migdalskiej - mojej odnalezionej kuzynce za podzielenie się ze mną obszernymi informacjami na temat majątku Łaziska.


*******

6 komentarzy:

  1. Ciekawa jest informacja o przeniesieniu cmentarza. Interesujące jest to gdzie znajdował się wcześniej i jaki obszar zajmował? Jak mniemam było to w okolicy obecnego kościoła. Ciekawe czy w parafii znajduje się spis pochowanych? Wycieczka nieunikniona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko, wiele tych wycieczek przede mną ... tylko kiedy ja je wszystkie zrealizuję? ...

      Usuń
  2. Jak zwykle ciekawie :) Problemy z nazwiskami (Kowalski vel Kowalewski) są tak nagminne i tak utrudniające (choć może lepiej napisać "urozmaicające" :P ) życie genealogów :P Co do przeniesienia cmentarza - to pierwszy raz u Ciebie się spotkałam z czymś takim. Też jestem ciekawa Twoich dalszych odkryć w tym zakresie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, mówisz - urozmaicenie? Ja doprawdy nie wiem jak ugryzę tych Kowalskich - mnóstwo pracy przede mną, bo należałoby dla pewności sprawdzić ich wszystkich :O czy nie są przypadkiem spokrewnieni z moimi Kowalewskimi ... zapewne okaże się, że część z nich dopiszę do drzewa, a odnośnie części nie uda potwierdzić się wspólnego pochodzenia.

      Usuń
  3. Świetnie się czyta i podziwiam szerokie spojrzenie na sprawy rodzinne.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za słowo komentarza ... to cenna dla mnie informacja, bowiem właśnie dzięki pozostawionym komentarzom wiem, że ktoś odwiedza moją genealogiczną stronę, a co najważniejsze dla mnie - czyta publikowane przeze mnie wpisy :) Dziękuję i serdecznie zapraszam do dalszego śledzenia bloga.

      Usuń