sobota, 25 listopada 2023

SKŁADANIE Z OKRUCHÓW, CZYLI ODTWARZANIE DZIEJÓW RODZINY WASZKIEWICZÓW I GILICIŃSKICH. PRZEDWOJENNY OKRES WOLSKI - CZĘŚĆ II

Poniższy wpis jest kolejną próbą ustalenia, gdzie dokładnie na przedwojennej Woli mieszkali moi pradziadkowie Jadwiga i Wincenty Wasz(ś)kiewiczowie.

Rodzina Sarłatów rozjaśnia mroki ulicy Balickiej na warszawskiej Woli - Balicka 5.
Odkryciem, które nieco przybliża mnie do dokładniejszego określenia miejsca zamieszkania  rodziny Wincentego i Jadwigi Wa(sz)śkiewiczów (chodzi o przedwojenny okres wolski) jest znaleziony dokument dotyczący zmarłej córki Marceli Ireny (to najstarsza z sióstr mojej babci Władysławy) - Natalii (patrz: akt nr 1453/1926, par. św. Stanisława Warszawa - Wola). Otóż praktycznie wszystkie informacje zawarte w tym dokumencie są dla mnie nowością. Wynika z niego, iż mężem Marceli Ireny był wówczas Aleksander Sarłat (w okresie po II WŚ nazwisko znane rodzinie jako Szarłat; zresztą z tego małżeństwa pochodził pamiętany w rodzinie syn ciotki Irki - Stanisław Szarłat). Aleksander był tokarzem. Mieszkał z żoną Marcelą Ireną i ośmiomiesięczną córką Natalią przy ulicy ... uwaga! ... Balickiej 5 /tadam!/. W dniu 17 listopada 1926 roku Aleksander Sarłat zgłosił śmierć swojej córeczki Natalii, a świadkiem tego zgłoszenia była Janina Kołodziejska (zamieszkała także przy ul. Balickiej 5).

Inny, wcześniejszy akt, bo z roku 1921 (patrz: akt nr 1383/1921, par. św. Stanisława Warszawa - Wola) informuje nas, że przy ulicy Balickiej 5 mieszkał także niejaki Kazimierz Sarłat (47 lat) z żoną Walentyną (o śmierci Kazimierza oświadczają: Aleksander Sarłat /!/ i Józef Karbowski). Ów Kazimierz mógł być ojcem Aleksandra, a więc teściem Marceli Ireny.

O rok wcześniejszy akt - z 1920 roku (patrz: akt nr 347/1920, par. św. Stanisława Warszawa - Wola) daje nam kolejne informacje. Otóż, przy ulicy Holenderskiej 5 /!/ umiera Stanisław Sarłat (12 lat, urodzony w Warszawie, syn Kazimierza i Leokadii z Kondysów). Dokument ten potwierdza więc fakt, że ulica Balicka nosiła pierwotnie nazwę Holenderska (taki zapis widnieje w zachowanej "Taryfie posesyj ..." z roku 1918 o czym pisałam w Części I). Wiem, że nieścisłością jest tutaj imię żony Kazimierza Sarłata, które brzmi Leokadia ... rok później zapisano Walentyna (na pewno należy to dokładniej sprawdzić i potwierdzić, że chodzi o tę samą parę małżonków).

Poniżej zamieszczam mapkę z roku 1936 z zaznaczoną na zielono lokalizacją posesji przy ulicy Balickiej 5 (numer hipoteczny tej nieruchomości to 111, a w Książce Informacyjno-Adresowej Całej Warszawy z roku 1930 występuje jako Emf. kol. Jóźwikówka wsi Koło, a jej właścicielem jest wówczas niejaki Tomasz Jóźwik, patrz: str. 212 wydania zdigitilizowanego; w roku 1938 właściciel tej posesji to Konstanty Rostek, patrz: Księga adresowo-gospodarcza miasta stołecznego Warszawy. Cz. 3e: Spis właścicieli domów w Mieście Stoł. Warszawie, str. 8). W lepszej rozdzielczości można tę mapę obejrzeć pod tym linkiem.

/Fragment mapy z roku 1936/


Na podstawie powyższej mapy wydaje się, że jedynie ta posesja przy ulicy Balickiej jest zabudowana, a pozostałe to ogrody. Ale zdjęcie tego fragmentu Warszawy zrobione rok wcześniej przeczy temu. Widać, że budynków położonych wzdłuż ulicy jest więcej.

/Zdjęcie lotnicze z roku 1935/

Okazuje się także, że zabudowania przy interesującej mnie posesji Balicka 5 istniały już wcześniej. Proszę spojrzeć na poniższe mapy: kolejno z lat 1897-1901, z roku 1897 oraz z lat 1896-1906.

/Fragment mapy z lat 1897-1901/

/Fragment mapy z roku 1897/

/Fragment mapy z lat 1896-1906/

Powyższe odkrycia przybliżają mnie do dokładniejszego określenia miejsca zamieszkania na warszawskiej Woli moich przodków, a także krewnych. Już wiem, na którym odcinku ulicy Balickiej mogli oni mieszkać. Wiem już na pewno, że przy ulicy Holenderskiej 5 - późniejszej Balickiej 5 mieszkała w latach 1920 - 1926 rodzina Sarłatów (w tym  na pewno w roku 1926 Aleksander z żoną Marcelą Ireną z Waśkiewiczów - najstarszą siostrą mojej babci). 

Ciekawostka!
W latach 30-tych XX wieku przy ulicy Balickiej funkcjonowały - a przynajmniej były zarejestrowane trzy sklepy spożywcze (patrz: Internetowa baza danych firm "Małych").

SYGNATURANAZWAWŁA¦CICIELADRESLATAUWAGI
31/47Sprzedaż Artykułów Spożywczych Klemens Gąsiorekul.Balicka 111931-1938
32/170Sprzedaż Artykułów Spożywczych Joanna Maciejewskaul.Balicka 171931-
31/207Sklep Spożywczy Marianna Slażyńskaul.Balicka 91931-1939


To jeszcze, dla porównania, wstawię zdjęcie dokładnie tego samego fragmentu miasta jak powyżej zrobione w roku 1945. Widać na nim zniszczenia wojenne.

/Zdjęcie lotnicze z roku 1945/

I ten sam fragment obecnie. Po ulicy Balickiej nie ma śladu (została zlikwidowana we wczesnych latach 70-tych XX wieku).

/Zdjęcie lotnicze z roku 2021/

Kolejna próba ustalenia miejsca zamieszkania Wincentego i Jadwigi Wasz(ś)kiewiczów.
A gdzie mieszkali wówczas Wincenty i Jadwiga - moi pradziadkowie? Czy także przy ulicy Balickiej? Przecież tak mówili i moja babcia i mój tata, o czym wspominałam we wcześniejszym poście dotyczącym tego zagadnienia. I przecież właśnie te informacje były przyczynkiem do odszukania dokładnego miejsca ich zamieszkania. Nic nie jest jeszcze na 100% pewne. Ale ... spróbujmy się tego dowiedzieć ;)

Wiem, że w grudniu 1911 roku moi pradziadkowie mieszkali jeszcze na Sielcach, bowiem to jeszcze tam urodziła się druga z sióstr mojej babci - Leokadia. Trzy lata później w grudniu 1914 ich miejscem zamieszkania była już Wola (tam urodził się i zaraz zmarł malutki Jaś) - gdzie dokładnie na tej Woli? W akcie niestety nie podano. W maju 1916 urodziła się także na Woli (i tutaj wiem, że pod numerem 289! - cokolwiek by to na tę chwilę znaczyło) trzecia siostra mojej babci - Zofia. Aktu urodzenia czwartej siostry - Franciszki Hanny, która urodziła się 25 października 1918 roku jeszcze nie mam, ale wiem, że "musi" się on znajdować w księgach parafii św. Stanisława. Moja babcia Władysława urodziła się 25 września 1921 roku. Miałam powojenny odpis jej akt urodzenia wystawiony przez Urząd Stanu Cywilnego (akt nr III/111/1342/21 USC Warszawa - Wola), ale to dopiero odszukanie aktu chrztu dało mi więcej informacji pozwalających ustalić miejsce zamieszkania moich pradziadków.

/Akt nr 1342/1921, par. św. Stanisława Warszawa-Wola/

Otóż, Wincenty i Jadwiga ze swoimi czterema córkami i tą piątą - świeżo urodzoną Władzią mieszkali w roku 1921 przy ulicy Bema 52. Chrzest mojej babci odbył się o godzinie trzeciej po południu w niedzielę 16 października tamtego roku. Świadkami zgłoszenia narodzin byli zamieszkali w Warszawie: murarz Stanisław Furmankiewicz oraz policjant Wojciech Giliciński. Rodzicami chrzestnymi mojej babci zostali: Stanisław Furmanek (to z pewnością wspomniany już Stanisław Furmankiewicz /sic!/) i Antonina Gilicińska. Tyle można wyczytać ze spisanego ponad sto lat temu aktu. A co jeszcze można ustalić bazując na tych informacjach?
Najpierw przybliżę kim były dla mojej babci osoby wymienione w jej akcie chrztu. 
Z nazwiskiem Furmanek/Furmankiewicz jeszcze się nie spotkałam w przeprowadzonych dotychczas kwerendach. Stanisław był zapewne znajomym/sąsiadem Wincentego i Jadwigi. 
Wojciech Giliciński - warszawski policjant mieszkał w określonym czasie na Sielcach - jak inni Gi(e)licińscy - krewni mojej prababci Jadwigi. Toż to ona była z domu Gilicińska/G(i)elecińska. A Wojciech był jej młodszym o ponad dziesięć lat bratem. Żoną Wojciecha została 23 lutego 1914 roku Antonina z Nowaczyków (patrz: akt nr 32/1914 par. św. Bonifacego Warszawa-Czerniaków), która szła do ślubu w zaawansowanej ciąży, bowiem dwa miesiące później urodziła się, tej młodej stażem parze małżonków, córka Stanisława (patrz: akt nr 189/1914, par. św. Bonifacego Warszawa-Czerniaków; późniejsza pani Figlewicz - o czym wiem z dopisku sporządzonego przy jej akcie urodzenia; akt małżeństwa nr 145/1933, par. św. Bonifacego Warszawa-Czerniaków). Tak więc matką chrzestną mojej babci była bratowa jej matki.

Ciekawostką jest, że do spisanego kościelnego aktu urodzenia mojej babci zakradł się błąd - skryba zjadł literę "a" i moja babcia stała się Władysławem ;) Uśmiałaby się serdecznie ...

/Władysława z Waszkiewiczów Tokarska 1921 - 2005, fot. archiwum autorki/

No a teraz adres ... 

Bema 52 (zapis w metryce z roku 1921) = Wola nr 289 (zapis w metryce z roku 1916).
Chcąc ustalić, w którym to dokładnie miejscu urodziła się moja babcia w pierwszej kolejności zajrzałam ponownie do Książki Informacyjno-Adresowej Całej Warszawy z roku 1930. Na stronie 215 zdigitalizowanego wydania podano informacje, że  numer hipoteczny interesującej mnie nieruchomości to 498-B i jest to kol. we wsi Wola, a właścicielem jest Karol Kwiatkowski.**



/Fragment mapy z roku 1936/


Zdjęcie lotnicze z roku 1935 nie jest zbyt wyraźne, ale jakiś zarys budynków widać.

/Zdjęcie lotnicze z roku 1935/

A tak wyglądało to miejsce na mapie 1896-1906 (to ta nieruchomość z numerem 289! - przecież tak właśnie zapisano miejsce zamieszkania Wincentego, gdy zgłaszał w roku 1916 narodziny córki Zofii - na Woli pod nr 289).

/Fragment mapy z lat 1896-1906/




/Zdjęcie lotnicze z roku 2021/

Miejsce to, położone w bezpośrednim sąsiedztwie obwodowej linii kolejowej, nie było chyba za ciekawe. Kim byli mieszkańcy domu przy Bema 52? Nieco światła ... więcej cienia rzucają przedwojenne gazety:
  • W dniu 7 kwietnia 1925 roku 15-letni Wacław Kwiatkowski* zamieszkały przy ulicy Bema 52 przeżył niecodzienną, makabryczną przygodę o czym doniosła Gazeta Poranna 2 Grosze (nr 98/1925, str. 5, na dole). Czy Wacław był spokrewniony z Karolem Kwiatkowskim - właścicielem posesji 52 przy ulicy Bema? Może był jego synem?








Także tak ... działo się ...

Czy mogę już odpowiedzieć na pytanie kiedy moi pradziadkowie Wasz(ś)kiewiczowie przeprowadzili się z Sielc na Wolę? Okres zawęża się do lat 1912-1914. Czy przeprowadzka nastąpiła od razu na ulicę Bema 52? Tego nie wiem. Jak długo tam mieszkali? Też nie wiem. Nie wiem również czy faktycznie i kiedy mieszkali na ulicy Balickiej.
Pewne za to jest, że w roku 1924 wspomniany na wstępie Aleksander Sarłat/Szarłat ożenił się z Marcelą Ireną Waśkiewicz (patrz: akt nr 206/1924, par. św. Stanisława Warszawa - Wola). On mieszkał wówczas przy Balickiej 5, a ona z rodzicami i czterema siostrami - w tym moją babcią - przy Bema 52 :)
Biorąc wszystko powyższe pod uwagę mam pewność, że w latach 1916-1924 moi pradziadkowie Wincenty i Jadwiga mieszkali przy ulicy Bema 52. EDYCJA w dniu 18 lutego 2024 r.: Właśnie moja mama podpowiedziała mi, że babcia Władzia mówiła, iż przez jakiś czas mieszkała z siostrami i swoją mamą u siostry Irki na Balickiej! Wynika z tego, że już po śmierci ojca Wincentego (zmarł w 1938 roku) pomieszkiwały jedynie u Sarłatów. Wydaje mi się teraz, że epizod z Balicką to mogą być czasy hitlerowskiej okupacji. Wcześniej - jeszcze z ojcem Wincentym mieszkały na Bema, być może do jego śmierci, później owdowiała Jadwiga z niezamężnymi jeszcze córkami przeprowadziła się do najstarszej córki - Irki na Balicką, a dopiero potem - kiedy? zamieszkały na Sokołowskiej. Koniec EDYCJI.

Wyjaśnienie dotyczące parafii, których siedzibą był kościół św. Stanisława przy ulicy Wolskiej.
Poniżej wyjaśnię, dlaczego odszukanie aktów urodzenia mojej babci i jej sióstr sprawiło mi nieco kłopotów. Spowodowane to było wcześniejszą nieznajomością historii wolskich parafii.
Otóż parafia św. Stanisława w latach 1903 - 1927 (do 31 marca) miała swoją siedzibę przy ulicy Wolskiej (kościół św. Stanisława - od kwietnia 1927 roku będący siedzibą nowo erygowanej parafii św. Wojciecha). W kwietniu 1927 roku siedziba parafii św. Stanisława powróciła do swojej pierwotnej świątyni przy ulicy Bema (wcześniej Kościelnej) - patrz: strona internetowa parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Warszawie na Woli. Z powyższego wynika, iż interesujących mnie metrykaliów dotyczących rodziny Wa(sz)śkiewiczów zamieszkałej ówcześnie na Woli należy szukać do roku 1927 w księgach parafii św. Stanisława, a po tym roku w księgach par. św. Wojciecha.


*******

WSPÓŁZALEŻNE WPISY:



* Jeśli ktoś jest zainteresowany osobą niepokornego Wacia Kwiatkowskiego, to tak na szybko przeglądając Genetekę ustaliłam, że nie był synem Karola - właściciela posesji przy ulicy Bema 52 w Warszawie (chociaż nie wykluczam jakiegoś ich pokrewieństwa). 
Wacio urodził się 22 czerwca 1910 roku w Mokotowie (patrz: akt nr 305/1910, par. św. Michała Warszawa - Mokotów). Na pewno w latach 1925 - 1931 mieszkał z matką Marianną z Klimków oraz z dwa lata młodszą siostrą Heleną (patrz: akt nr 117/1930, par. św. Stanisława Warszawa - Wola) w kamienicy przy ulicy Bema 52 należącej do Karola Kwiatkowskiego (ojciec Wacia i Heleny już nie żył). Pół roku po postrzale w udo Wacio ożenił się z Władysławą Sadowską - krawcową (patrz: akt nr 188/1931, par. św. Andrzeja Warszawa). 28 lutego 1940 roku zmarł w szpitalu św. Stanisława pozostawiając owdowiałą żonę (patrz: akt nr 191/1940, par. św. Stanisława Warszawa - Wola). Przypuszczam, że Wacio nie posiadał z Władysławą dzieci.
Wacio miał jeszcze jedną - młodszą o cztery lata siostrę Władzię (patrz: akt nr 1822/1914, par. św. Stanisława Warszawa - Wola), ale ta zmarła w 1917 roku w wieku trzech lat (patrz: akt nr 3014/1917, par. św. Stanisława Warszawa - Wola). Rodzina Wacia mieszkała wówczas przy ulicy Parafialnej i wydaje się, że ojciec Wojciech jeszcze żył. A gdzie biegła rzeczona ulica Parafialna? To wcześniejsza nazwa ulicy Bema! (zwano ją także Kościelną - bowiem biegła przy kościele św. Stanisława Biskupa). Istniała już pod koniec XVIII wieku, a 5 lipca 1921 roku nadano jej imię Józefa Bema.

** Właściciel kamienicy przy ulicy Bema 52 - Karol Kwiatkowski zmarł w sierpniu 1938 roku w wieku osiemdziesięciu lat (patrz: akt nr 629/1938, par. św. Stanisława Warszawa - Wola). Trzy miesiące wcześniej poślubił Józefę Jabłonowską (patrz: akt nr 82/1938, par. św. Stanisława Warszawa - Wola). Jego pierwszą żoną była Helena Sikora (patrz: akt nr 47/1877, par. św. Stanisława Warszawa - Wola) z którą miał przynajmniej siedmioro dzieci (patrz: Geneteka) - wszystkie rodziły się w ówczesnej wsi Wola, jednak żadne z nich nie miało na imię Wojciech. Karol Kwiatkowski urodził się w 1859 roku - był synem wyrobnika Józefa i Emilii z Golenio(e)wskich (patrz: akt nr 370/1858, par. Nawiedzenia NMP Warszawa). 

Czy Karol był spokrewniony z Wojciechem - ojcem Wacława? Być może ... należałoby pogłębić poszukiwania, jednakże nie jest to moim celem.

sobota, 7 października 2023

O WAŚKIEWICZACH I GELECIŃSKICH - WŁAŚNIE TAK! PARAFIA W CZERNIAKOWIE NA POCZĄTKU XX WIEKU

Jak już pisałam w poprzednim poście, Wincenty Waszkiewicz, jeden z moich czterech pradziadków (ojciec mojej ojczystej babci) zmarł w dniu 31 marca 1938 roku. Akt jego zgonu został wystawiony (na nazwisko Waszkiewicz) w wolskiej parafii św. Wojciecha w Warszawie. Na płycie nagrobka, gdzie jest pochowany wraz ze swoją żoną Jadwigą (Cmentarz Wolski) widnieje "od zawsze" nazwisko zapisane w formie Waśkiewicz. Jedna z czterech sióstr mojej babci upierała się, że właśnie tak powinno brzmieć ich rodowe nazwisko i tak też postanowiła uwiecznić je na nagrobku rodziców. Moja babcia (najmłodsza z rodzeństwa) twierdziła jednak, że to jakaś "fanaberia" (sama we wszystkich dokumentach miała wpisane nazwisko panieńskie Waszkiewicz). Śmiała się, że jedna z jej sióstr odnalazła "jakiegoś tam" księdza, który zwał się Waśkiewicz i twierdząc, że są z nim spokrewnione podszyła się pod rodzinę owego księdza.

Tyle mówi rodzinna "legenda", ale jak to z tym nazwiskiem naprawdę było? Odpowiedzi szukałam próbując ustalić wcześniejsze dzieje tej części mojej rodziny. Przez długi czas nie mogłam ruszyć z miejsca. Odnalezienie aktu zgonu mojego pradziadka Wincentego nie przyniosło przełomu w poszukiwaniach (patrz: wcześniejszy post o Waszkiewiczach i Gilicińskich, śródtytuł: Źródła metrykalne - akt zgonu Wincentego Wasz(ś)kiewicza) aż do czasu, gdy w genetece pojawiły się indeksy z czerniakowskiej parafii św. Bonifacego w Warszawie. Po wpisaniu w wyszukiwarkę nazwiska Waśkiewicz pojawia się kilka wyników dotyczących Wincentego Waśkiewicza i Jadwigi Gelecińskiej (tak, również nazwisko panieńskie matki mojej babci, które było mi znane jako Gilicińska ma wcześniej nieco inny zapis). Po wpisaniu nazwiska Geleciński wyników jest więcej i dotyczą one nie tylko Wincentego i Jadwigi, ale także osób spokrewnionych i skoligaconych z Jadwigą. Pojawiają się tutaj takie nazwiska jak Piątek, Gawin oraz Zadrożny - już teraz mogę napisać, że dobrze mi znane z późniejszych kwerend ... z zupełnie innej parafii, do której zaprowadzili mnie moi pradziadkowie.

Źródła metrykalne - akta urodzeń i zgonów dzieci Wincentego i Jadwigi Waś(sz)kiewiczów.
Jak już pisałam w poście wcześniejszym, nie znalazłam w wolskiej parafii św. Wojciecha aktów dotyczących narodzin czterech sióstr mojej babci (przypomnę, że akt urodzenia mojej babci z roku 1921 jest wystawiony na Woli - tak mówi powojenny odpis USC dla Warszawy - Woli, a wszystkie pięć sióstr twierdziło, że urodziły się w Warszawie; warto tutaj nadmienić, że opasające Warszawę przedmieścia, w tym Wola i przylegające do niej tereny gminy Czyste i Koło, a także Mokotów, Czerniaków, Siekierki, itp. zostały z dniem 1 kwietnia 1916 roku włączone do stolicy - rozporządzeniem z dnia 8 kwietnia 1916 roku ówczesnego niemieckiego gubernatora warszawskiego gen. Beselera). I nic dziwnego, że aktów urodzenia sióstr mojej babci w parafii św. Wojciecha nie znalazłam, bowiem z przeprowadzonej kwerendy wynika, że:
  • najstarsza z sióstr Waśkiewiczównych - Marcela Irena urodziła się 16 kwietnia 1906 roku i wcale nie w Warszawie (ani też w podwarszawskiej Woli), a w Sielcach stanowiących wtedy, tak samo jak Wola, przedmieścia Warszawy. Według spisanego aktu urodzenia/chrztu (patrz: akt nr 140/1906, par. św. Bonifacego Czerniaków) dwudziestoczteroletni ojciec dziecka - Wincenty był robotnikiem fabrycznym zamieszkałym we wsi Sielce. Razem z nim przed księdzem Kominkiem stawił się Karol Piątek i Andrzej Geleciński, także robotnicy z Sielc. Podano, że matka Jadwiga z Gelecińskich miała wówczas dwadzieścia pięć lat. Chrzestnymi Marceli Ireny, zwanej później przez siostry Irką był Antoni Żyżyński i Magdalena Piątek. Na marginesie aktu widnieje dopisek, iż w dniu 10 października 1953 roku Marcela Irena wyszła za mąż za Wincentego Kamińskiego ("był to ostatni, ale nie pierwszy, ani nawet nie drugi mąż ciotki Irki - miała tych mężów kilku, z pięciu chyba, z których jeden zmarł z powodu gruźlicy" - tak mówił mój tata);
  • 6 grudnia 1911 roku urodziła się druga z czterech sióstr mojej babci - Leokadia. Przed księdzem Kominkiem wraz z ojcem dziecka Wincentym (33 lata, robotnik z Sielc) stawili się: Karol Piątek i Antoni Gawin (robotnicy z Sielc). Matka Jadwiga (29 lat). Chrzestni to: Andrzej Waśkiewicz i Józefa Gelecińska (patrz: akt nr 477/1911, par. św. Bonifacego Czerniaków);
  • Kolejna z sióstr Zofia urodziła się 15 maja 1916 roku ... uwaga! ... na przedmieściu Woli - a jednak! ... (pod numerem 289) - jak to określono w akcie sporządzonym na okoliczność chrztu, który odbył się 28 maja tamtego roku. Przed księdzem Kostrzewskim stawili się: będąca przy połogu Helena Krawczyk (43 lata) zamieszkała na Woli (pod numerem 289), która była matką chrzestną małej Zosi oraz Antoni Gawin z Sielc (ojciec chrzestny Zosi) i Karol Piątek z Woli (obaj robotnicy). Ojciec Wincenty Waszkiewicz (robotnik, 30 lat) był nieobecny podczas chrztu, jak to podano w akcie, z powodu zajęcia. Podano, że matka Jadwiga z Gielecińskich miała lat 37. (patrz: akt nr 773/1916, par. św. Stanisława Wola);
  • I czwarta Franciszka Hanna urodzona 25 października 1918 roku - jej aktu urodzenia nie mam, jednak musi się on znajdować w księgach parafialnych św. Stanisława na Woli (z Archiwum USC mającego swoją siedzibę na ul. Smyczkowej 14 w Warszawie dostałam informację, że w księgach z parafii św. Bonifacego nie znaleziono jej aktu urodzenia; św. Wojciech na Woli to dopiero od roku 1927) ... tak więc jedyna możliwość to św. Stanisław.
W trakcie poszukiwań okazało się jednak, że moi pradziadkowie, małżonkowie Wincenty i Jadwiga Waśkiewiczowie mieli, oprócz pięciu córek, jeszcze troje dzieci (o których ani mnie, ani mojemu tacie, czy babci nie było wiadomo):
Chrzty z wody nie należały do rzadkości. Udzielano ich natychmiast dzieciom urodzonym tak słabym, że zachodziła obawa, iż odejdą z tego świata, nim jeszcze na dobre się na nim pojawiły.
Przytaczam za monografią Mariana Udzieli pt. "Medycyna i przesądy lecznicze ludu polskiego. Przyczynek do etnografji polskiej" Tom VII, wyd. Warszawa, 1891 (str. 74-75): "... Jeśli dziecię nieochrzczone umrze, to aniołowie piorunami odstraszają je od nieba i wtedy przylatują, pośród burz i błyskawic w postaci ptaszków, podobnych do jaskółek, do domów i stodół i chowają się pod strzechy, odzywając się żałośnie: "krtu, krtu!" Ztąd często w taki dom uderzy wtedy piorun ... Gdy grzmi, mówi lud, że dusza niechrzczonego dziecięcia, po siedmiu latach pokuty, ucieka i woła "chrztu". Kto z żyjących ludzi usłyszy, to powinien prędko przeżegnać grzmiącą chmurę znakiem krzyża św. i wymówić wyrazy chrztu (ja cię chrzczę w imię Ojca itd.), a wtedy z niej usłyszy wymówioną odpowiedź "dziękuję;" wtenczas burza ustaje, a zbawiona dusza z chmur ulata do nieba. Jeśli zaś ten ktoś nie wymówi owych słów i nie zrobi znaku krzyża, to chmura goni za uciekającą, duszą, dziecka i strzela do niej piorunem ..."

Myślicie, że najstarsza siostra mojej babci - ciotka Irka mogła pamiętać swojego młodszego braciszka Czesia? Miała dwa latka jak Czesio się urodził i prawie cztery i pół roku, gdy zmarł. Czy pamiętała, że kolejny braciszek Jaś zmarł zaraz po narodzinach - była już wtedy ośmioletnią pannicą? Nie zapytam,  przynajmniej w tym ziemskim życiu - ciotka Irka zmarła, mając prawie osiemdziesiąt cztery lata, 11 stycznia 1990 roku w Warszawie i została pochowana na Cmentarzu Wolskim.

Warto w tym miejscu nadmienić, że w latach, które tutaj opisuję (pierwsze dziesięciolecie XX wieku) kościół pw. św. Antoniego z Padwy znajdujący się w podwarszawskiej wsi Czerniaków był jedynie filią (w latach 1904 - 1916) innej podwarszawskiej parafii - św. Anny w Wilanowie. I to jest kluczowa informacja, która prowadzi moje badania dalej - wstecz. W dniu 16 listopada 1916, a więc już po włączeniu Czerniakowa do Warszawy erygowano w nim samodzielną parafię, której patronem ogłoszono św. Bonifacego z Tarsu.  Jak się łatwo domyślić, moje kroki skieruję teraz do Wilanowa, ale nim to nastąpi chciałabym się w tym miejscu zatrzymać i poświęcić trochę miejsca i czasu właśnie tej sakralnej budowli w ówczesnym Czerniakowie, w której moi pradziadkowie - Wincenty i Jadwiga ochrzcili czwórkę swoich dzieci, a dwójkę z nich niestety pochowali na pobliskim cmentarzu oraz księdzu, który pełnił wówczas rolę kapłana w tej świątyni.

Kościół św. Antoniego z Padwy w Czerniakowie - rys historyczny.
Nie będę w tym miejscu powielać, tego, co na temat tej ciekawej - według mnie - budowli napisali inni. Odsyłam moich czytelników do trzech publikacji, które - wydaje mi się - w sposób dość wyczerpujący opisują okoliczności powstania kościoła, jego budowę oraz dzieje ... na przestrzeni wieków.



Poniżej zamieszczam zdjęcia i ryciny (za polska-org.pl), na których utrwalono widok samego kościoła oraz jego najbliższego otoczenia na przestrzeni XIX i na początku XX stulecia:

/Widok kościoła w Czerniakowie - Aleksander Majerski, rok 1818/

/Widok Czerniakowa w czasie [!] odpustu, lata 1825-35/

/Świątynia na drzeworycie z „Tygodnika Ilustrowanego”, rok 1860/

/Zakrystia w kościele księży bernardynów - Fabijański, rok 1863/

/Odpust w Czerniakowie - Kazimierz Krzyżanowski wg Józefa Tadeusza Polkowskiego, rok 1869/

/Kościół św. Bonifacego w Warszawie - Wilhelm Leopolski (1828-1892), rok ok. 1870/

/Ulica Czerniakowska, kościół św. Antoniego Padewskiego - Konrad Brandel*, rok ok. 1885/

*Ponieważ sama interesuję się fotografią, to bardzo zaciekawiła mnie postać fotografa, który wykonał powyższe zdjęcie - to wybitny XIX-wieczny artysta fotografik, prekursor, wizjoner, uczeń Karola Beyera. Widziana jego okiem i utrwalana przy pomocy wynalezionego przezeń fotorewolweru Warszawa (ale nie tylko) do dzisiaj budzi zachwyt, a zdjęcia jego autorstwa są nieocenionym źródłem historycznym - pokazują bowiem nie tylko jak wyglądało ówczesne miasto, ale przede wszystkim życie jego mieszkańców - ukazują Warszawę w ruchu. Brandel był fascynatem, a fotoreportaż jego największą pasją. To na podstawie zdjęcia, na którym uwiecznił handlarkę owoców Aleksander Gierymski namalował słynną "Żydówkę z pomarańczami". Tutaj jedynie mała cząstka świetnych zdjęć Konrada Brandla. A w miesięczniku "Fotograf Warszawski" (nr 10/1905, str. 6-10) artykuł o jego wynalazku wraz ze zdjęciami i instrukcją obsługi.

/Widok kościoła, lata 1894-1900/

/Kościół św. Antoniego z Padwy, lata 1895-1900/

/Kościół św. Bonifacego na Czerniakowie, rok 1914/

Ksiądz Marcin Kominek - rektor filialnego kościoła czerniakowskiego.
Ksiądz Marcin Kominek (ten sam, który udzielał sakramentów świętych m.in. dzieciom Wincentego i Jadwigi Waśkiewiczów) został wikariuszem filialnego kościoła w ówczesnym Czerniakowie w roku 1903 - tak donosił "Kurier Warszawski" (nr 158 z dnia 10.06.1903 r., str. 4, szpalta środkowa od góry). 
Szukając z ciekawości informacji o księdzu Kominku znalazłam w ówczesnej prasie wzmianki o ... zamachu na jego osobę. 
I tak, w dzienniku warszawskim "Słowo" (nr 50 z dnia 01.02.1910 r.) dosyć dokładnie opisano incydent napadu na księdza Kominka:


Natomiast periodyk "Nowości Ilustrowane" (nr 6/1910) podał nieco krótszą w treści notkę na temat porannych wydarzeń w Czerniakowie z dnia 1 lutego 1910 roku, ale za to zamieścił zdjęcie ks. Marcina Kominka:


Co ciekawe obie gazety podają sprawców napadu o zupełnie innych nazwiskach!

Taki to paradoks ... nie wiem jak wyglądał mój pradziadek Wincenty - nie mam żadnego zdjęcia, gdzie zostałby uwieczniony, ale wiem jak wyglądał ksiądz, przed którym Wincenty niejednokrotnie się stawiał chcąc dopełnić sakramentów świętych dla swoich dzieci, i który głosił coniedzielne kazania, na których z pewnością rodzina Wincentego i Jadwigi bywała.

*******

Wracając do rozważań na temat Waś(sz)kiewiczów i G(i)elecińskich ... wszystko wskazuje na to, że siostra mojej babci miała rację i ich panieńskie nazwisko brzmiało, w określonym czasie, Waśkiewicz. Ale i moja babcia nie myliła się - ona i przynajmniej jedna z jej sióstr urodziły się z nazwiskiem Waszkiewicz. Czyżby powiązania z "jakimś tam" księdzem Waśkiewiczem nie były jednak wyssane z palca? O tym napiszę innym razem ... natomiast teraz muszę uzupełnić poprzedni wpis o pradziadkach Wa(ś)szkiewiczach, o nowe informacje na temat ich miejsca zamieszkania na Woli oraz o przyczynach dlaczego odszukanie aktów urodzenia mojej babci i jej sióstr sprawiło mi nieco kłopotów. 
Dzięki odnalezieniu  aktów metrykalnych wspomnianych w dzisiejszym wpisie zaczyna klarować się czas, kiedy moi pradziadkowie Wa(ś)szkiewiczowie przeprowadzili się z Sielc na Wolę i wydaje się, że zbiega się to ze zmianą brzmienia nazwiska (na Sielcach byli Waśkiewiczami, na Woli Waszkiewiczami).


*******

WSPÓŁZALEŻNE WPISY:

niedziela, 8 stycznia 2023

PRO MEMORIA

Nie umiem nabrać dystansu. Wstać z kolan, otrzepać się i iść dalej - to w moim mniemaniu heroiczny wyczyn, na który jestem za słaba. 
Nie mogę pogodzić się z tym, że już nigdy nie usłyszę wesołego "cześć Kasiula" ...
Ciągle nie jestem gotowa, aby w programie, w którym tworzę swoje drzewo genealogiczne wpisać ową datę ... 7 lipca 2020 roku ...
Mimo to, spróbuję zmierzyć się z tym wpisem, który - mam nadzieję - pomoże mi zakończyć okres żałoby.  Wierzę, że w końcu powrócę do opisywania minionych dni i zachowam od zapomnienia to wszystko, co tylko jestem w stanie zachować.

Tak czułam jeszcze w listopadzie 2021 roku, kiedy zaczęłam pisać ten post ... tak samo czuję i dzisiaj - nic się nie zmieniło, ale chyba najwyższy już czas, żeby ukończyć ten wpis ...

Poniżej zamieszczam tekst pożegnania, które napisałam, a które to zostało wygłoszone przez mistrza ceremonii podczas pogrzebu mojego Taty (w celu otwarcia dokumentu proszę kliknąć na zdjęcie).


*******

Ową podróż sprzed ponad pięciu lat planowaliśmy od dawna i zawsze było nie po drodze. Jednak latem 2017 roku odwiedziliśmy Łochów, a także Baczki, w których wychowywał się mój tata oraz Ostrówek i Łopiankę, z którymi związana jest moja mama.

/Mapa historyczna obszaru Nadleśnictwa Łochów - 1938 r./

Miał być w tym miejscu dłuższy tekst opisujący tą krótką sentymentalną podróż, ale poprzestanę tylko na zamieszczeniu zdjęć z krótkimi opisami ... ku pamięci ...


/Świeżo odnowiony budynek dworca w Łochowie./

/W tym budynku w latach 50-tych XX wieku mieściła się przychodnia zdrowia. 
Obok niej rodzice przechodzili idąc do szkoły./




/W jednej z takich lub w podobnej ławce siedzieli moi rodzice. 
W czasie naszej wizyty, w szkole trwał remont - mam nadzieję, że ławki zachowano./





/Ostrówek - dom, w którym ze swoim drugim mężem mieszkała moja prababcia 
Aleksandra I voto Jezierska II voto Sówka z d. Kowalewska. Stoi samotny, zniszczony .../

/Łopianka - moja mama i Anna Tomkiewicz z d. Jezierska, 
której dziadek Ludwik i mój 2xpradziadek Roman byli rodzonymi braćmi, 
synami Piotra Jakuba Jeziorskiego vel Jezierskiego i Marianny z d. Pawłowskiej.
Roman i Ludwik byli najstarsi z rodzeństwa - urodzeni w latach kolejno 1874 i 1877 jeszcze nie tutaj w Baczkach Tartaku jak ich młodsze rodzeństwo, ale w Smugach pod Bełchatowem skąd przybyli na mazowiecką ziemię wraz ze swoimi rodzicami. 
To właśnie od Piotra Jakuba pochodzą wszyscy Jezierscy i rodziny z nimi spokrewnione mieszkające bądź mające swoje korzenie w Baczkach i jego bliskich okolicach na przestrzeni lat począwszy od około 1880 roku - wszystkie te osoby są zatem i ze mną spokrewnione./

/Łopianka - tutaj stał dom mojej 2xprababci Anieli Jezierskiej z d. Koprowskiej 
i jej męża Romana Jezierskiego. Moja mama wspomina piękny ogród i sad na górce.
W innym domu, ale przy tej samej drodze mieszkała także moja prababcia Aleksandra z domu Kowalewska z mężem Konstantym Jezierskim. Moja mama spędzała u niej wakacje - pamięta okiennice, które babcia zamykała z rana, żeby zaglądające w okno słońce zbyt wcześnie jej wnuczki nie zbudziło, a także jajecznicę na śniadanie, której smak pamięta do dzisiaj .../

/Łopianka - odpoczynek w lesie./

/Baczki - budynek przy fabryce maszyn rolniczych, właśnie został świeżo odnowiony. 
Tutaj mieszkał w latach 50-tych XX wieku mój tata z braćmi i rodzicami 
- Władysławą Tokarską z d. Waszkiewicz i Eugeniuszem Tokarskim.
Moja babcia była ekspedientką w przyfabrycznym sklepie spożywczym, 
a dziadek pracował w biurze w fabryce jako główny bhp-owiec - do roku 1964. 
Rodzina Tokarskich nie pochodziła z tych terenów - dziadek został tutaj po prostu skierowany do pracy./









/Czy wiele się zmieniło od czasu kiedy w tych okolicach mieszkali ze swoimi bliskimi moi rodzice? ... drogi nie są piaskowe jak niegdyś, a wyłożone asfaltem, wielu budynków już nie ma - te, które przyciągnęły mój wzrok uwieczniłam na zdjęciach ... wielu ludzi, których rodzice wspominali podczas tej sentymentalnej podróży też już nie ma .../


*******

Poniżej podaję link do bardzo ciekawego opracowania traktującego o historii tych terenów: