środa, 2 października 2024

O KSIĘDZU MAKSYMILIANIE WAŚKIEWICZU

Swojego czasu napisałam: ... Wincenty Waszkiewicz, jeden z moich czterech pradziadków (ojciec mojej ojczystej babci) zmarł w dniu 31 marca 1938 roku. Akt jego zgonu został wystawiony (na nazwisko Waszkiewicz) w wolskiej parafii św. Wojciecha w Warszawie. Na płycie nagrobka, gdzie jest pochowany wraz ze swoją żoną Jadwigą (Cmentarz Wolski) widnieje "od zawsze" nazwisko zapisane w formie Waśkiewicz. Jedna z czterech sióstr mojej babci upierała się, że właśnie tak powinno brzmieć ich rodowe nazwisko i tak też postanowiła uwiecznić je na nagrobku rodziców. Moja babcia (najmłodsza z rodzeństwa) twierdziła jednak, że to jakaś "fanaberia" (sama we wszystkich dokumentach miała wpisane nazwisko panieńskie Waszkiewicz). Śmiała się, że jedna z jej sióstr odnalazła "jakiegoś tam" księdza, który zwał się Waśkiewicz i twierdząc, że są z nim spokrewnione podszyła się pod rodzinę owego księdza ...

I podsumowując tamten post stwierdziłam, że: ... wszystko wskazuje na to, że siostra mojej babci miała rację i ich panieńskie nazwisko brzmiało, w określonym czasie, Waśkiewicz. Ale i moja babcia nie myliła się - ona i przynajmniej jedna z jej sióstr urodziły się z nazwiskiem Waszkiewicz. Czyżby powiązania z "jakimś tam" księdzem Waśkiewiczem nie były jednak wyssane z palca?

Myślę, że najwyższy czas wrócić do tych rozważań.

Początki rodzinnej "legendy".
Między Franciszką Hanną Lasecką i Władysławą Tokarską - rodzonymi siostrami, najmłodszymi z pięciu sióstr Waś(sz)kiewiczównych, było tylko trzy lata różnicy. Obie urodziły się na przedwojennej warszawskiej Woli. Pamiętam, że pół żartem, pół serio, ale latami spierały się o to, jak powinno brzmieć ich rodowe nazwisko (pisane z -ś-, czy może -sz-). Najczęściej ze wszystkich sióstr to właśnie je dwie widywałam razem. Wynikało to być może z racji ich zbliżonego wieku, a może dlatego, że ich starsze siostry pamiętam jak przez mgłę. Ciotka Zośka odeszła pierwsza w 1978 roku w wieku sześćdziesięciu jeden lat, Irka - ta, co miała kilku mężów w 1990 roku mając osiemdziesiąt trzy lata, a Lotka w roku 2002 skończywszy dziewięćdziesiąt lat. 
A więc tak ... Hanka była w posiadaniu pewnego maszynopisu, który następnie przeszedł w ręce Władki, później jej syna, aż w końcu trafił do mojej biblioteczki, czyli do biblioteczki wnuczki babci Władzi. Czyż to nie jakieś zrządzenie losu, że to opasłe tomisko liczące sto dziewięćdziesiąt dziewięć jednostronnie zapisanych kart trafiło właśnie w moje ręce? Z tego, co mi wiadomo to ja jedynie staram się odtwarzać dzieje rodziny, w jakiś sposób je porządkować i opisywać. Nie muszę zatem przekonywać, że ów maszynopis jest dla mnie nie lada gratką. Pożółkły już teraz papier z równie pożółkłą szarobeżową cienką tekturową okładką kryje w sobie wystukane na mechanicznej maszynie do pisania "pamiętne moje dni utrapienia" - jak to napisał w dedykacji sam autor. Któż to taki? To ksiądz Maksymilian Waśkiewicz. "Ludzkie wyroki i boskie zmiłowanie", bo taki tytuł ksiądz nadał swojemu dziełu, traktuje o jego osobistych przeżyciach związanych z represjami, których doświadczył ze strony polskich powojennych władz komunistycznych. 
"Nigdy nie myślałem pisać o mych przeżyciach więziennych i o tym wszystkim, co było z nimi związane. Nie miałem nawet odwagi mówić o niektórych wydarzeniach z tego okresu. I latami milczałem, milczałem. Z tej nocy milczenia zbudzili mnie moi młodzi przyjaciele księża z Ursusa, wśród nich szczególnie: ks. Lech Woźnicki, ks. Mieczysław Nowak, ks. Witold Świeboda i ks. Edmund Rzeszowski, a zbudzili mnie prośbami: - Niech Ksiądz wszystko opisze! ... Niech Ksiądz opisze! ..."
Trzeba wiedzieć, że słowa te ksiądz Maksymilian napisał w roku 1984, a więc na pięć lat przed upadkiem systemu komunistycznego w Polsce. 
Wspomnienia zaczynają się wzmianką o biskupiej wizytacji w podłowickiej parafii Łyszkowice, która miała miejsce w dniu 19 maja 1957 roku. To tego dnia ksiądz biskup Wacław Majewski ogłosił księdzu Maksymilianowi (wówczas rektorowi - kapelanowi u sióstr Bernardynek w Łowiczu), iż wyznacza go na proboszcza parafii w Kurdwanowie. Na księdza Maksymiliana - jak sam wspomina - padło z miejsca, jak grom z jasnego nieba, złowrogie przeczucie ... zapowiedź grożącego zła. A całe to nieszczęście zaczęło się od ... "zachowania i naprawy wieży tego kościoła" 

/fotografia pochodzi ze spisanych wspomnień księdza Maksymiliana Waśkiewicza
noszących tytuł: "Ludzkie wyroki i boskie zmiłowanie", Warszawa 1984/

... kościoła w Kurdwanowie, gdzie ksiądz Maksymilian objął parafię już 21 czerwca 1957 roku. Nie jest, w tym miejscu, moim celem szczegółowe opisywanie tych wszystkich przeżyć księdza, jego bolączek, utrapień z parafianami, walki o nauczanie religii w szkole, a w konsekwencji wielogodzinnych przesłuchań najpierw w siedzibie Wojewódzkiej Komendy Milicji Obywatelskiej mieszczącej się przy ówczesnej ulicy Sierakowskiego 7 na warszawskiej Pradze (obecnie to ulica Kłopotowskiego; sam gmach był w latach 1946-1956 siedzibą Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, wcześniej w okresie okupacji hitlerowskiej służył Szpitalowi Przemienienia Pańskiego - częściowo przeniesionemu we wrześniu 1939 roku z Placu Weteranów, pierwotnie gmach wybudowany został jako dom akademicki dla żydowskich studentów uczelni warszawskich i działał od grudnia 1926 roku), później w areszcie śledczym przy ulicy Rakowieckiej 37. Nadmienię tylko, że w 1960 roku ksiądz Maksymilian Waśkiewicz został skazany na osiemnaście miesięcy więzienia i cztery tysiące złotych grzywny za ... wypowiadanie "szyderczych" uwag pod adresem dzieci, które nie chodzą w niedzielę na mszę świętą, o czym można przeczytać w prasie wydawanej za granicami ówczesnego państwa polskiego (patrz: Orzeł Biały, nr 634 z dnia 16 czerwca 1960 r., ostatnia strona, prawa szpalta); a także: 

 
The Catholic Transcript, nr 7/1960 


Bo w kraju pisano zgoła inaczej. Na przesłuchaniu w Urzędzie Wojewódzkim mającym swoją siedzibę przy ulicy Filtrowej 57 w Warszawie w dniu 4 lutego 1960 roku  (jeszcze przed aresztowaniem, które nastąpiło osiem dni później) księdzu Maksymilianowi wręczono egzemplarz Trybuny Mazowieckiej z tegoż samego dnia - 4 lutego tamtego roku, w którym to dzienniku organu komitetu wojewódzkiego PZPR widniał wydrukowany artykuł o "nadużyciach" księdza Waśkiewicza zatytułowany "Obskurantyzm, politykierstwo i ewangelia", na które to kalumnie ksiądz Maksymilian ze wzburzeniem zareagował: "... Same kłamstwa! ... Wszystko można napisać, papier wszystko przyjmie ..." i następnie wysłał, zgodnie z "sugestią" przesłuchującego go zastępcy przewodniczącego wydziału wyznań tegoż urzędu, do redakcji owej gazety, a także do samego Urzędu Wojewódzkiego stosowne wyjaśnienia, odpowiedź-obronę, której skróconą wersję zamieścił w swoich wspomnieniach:



W celu powiększenia proszę kliknąć na zdjęcia.

Myślę, że w tym miejscu, powyższe wystarczy jeśli chodzi o przybliżenie problemów, z jakimi borykał się ksiądz Maksymilian Waśkiewicz podczas swojej posługi kapłańskiej w kurdwanowskiej parafii.

Chciałabym natomiast skupić się na odtworzeniu linii życia, jak nazywam powiązania rodzinne między krewnymi i na umiejscowieniu Maksymiliana Waśkiewicza w odpowiednim miejscu konkretnej linii. W swoich wspomnieniach, ku mojemu rozczarowaniu, Maksymilian praktycznie w ogóle nie pisze o rodzinie. Wspomina jedynie, że podczas pierwszego z przesłuchań, został zapytany o imię ojca i matki oraz o datę i miejsce swojego urodzenia, które to dane były następnie dla mnie punktem wyjścia do przeprowadzenia dalszej kwerendy.

Maksymilian Waśkiewicz - notka biograficzna.
Maksymilian był synem Antoniego Waśkiewicza i Heleny z domu Hempel. Urodził się 25 października 1910 roku w Ostrołęce nad Pilicą położonej w dzisiejszym powiecie grójeckim województwa mazowieckiego (patrz: akt nr 56/1910, par. Najświętszej Marii Panny Ostrołęka). Jego ojciec był organistą zgodnie z zapisem w powyższym akcie metrykalnym w miejscowym kościele parafialnym, czyli w Ostrołęce. Natomiast we wspomnieniach jest wzmianka, iż jego ojciec, owszem był organistą, ale w parafii Radziwiłła w Nieborowie (czyli w parafii Matki Bożej Bolesnej w Nieborowie, której siedzibą jest od roku 1887 świątynia ufundowana przez księcia Zygmunta Radziwiłła), a ta jest położona ponad sto kilometrów od Ostrołęki nad Pilicą. Tę rozbieżność postaram się wyjaśnić podczas szczegółowej kwerendy dotyczącej wszystkich potomków Antoniego Waśkiewicza i Heleny Hempel (nadmienię tutaj tylko, że jedno z ich dzieci - Jan urodził się w 1915 roku w Tomaszowie Rawskim - obecnie to Tomaszów Mazowiecki).

Skoro to właśnie nazwisko Waśkiewicz łączy Maksymiliana z moimi krewnymi, a co za tym idzie i ze mną, to linia po mieczu jest tą właściwą, aby te powiązania odkryć.
Ojciec - Antoni urodził się 3 listopada 1875 roku w Ryczymwole powiatu kozienickiego (patrz: akt nr 44/1873, par. św. Katarzyny Ryczywół) jako syn Franciszka Wa(sz)śkiewicza i Rozalii Ochmańskiej. Zdaje się, że już tutaj "jesteśmy w domu". Przecież również w Ryczymwole sześć lat później urodził się mój pradziadek Wincenty Waszkiewicz! Wróćmy do wywodu przodków Maksymiliana ... Franciszek, czyli dziadek naszego dzisiejszego bohatera przyszedł na świat 15 października 1848 roku w sąsiednich Wilczkowicach (patrz: akt nr 57/1848, par. św. Jakuba Świerże Górne), ale ożenił się i osiadł w Ryczymwole skąd pochodziła jego żona Rozalia, tam też zmarł. Ojcem Franciszka, a więc pradziadkiem Maksymiliana był Adam. On znowu rodzi się w Ryczymwole w Wigilię Bożego Narodzenia roku 1823 (patrz: akt nr 42/1823, par. św. Katarzyny Ryczywół). Także tam żeni się z Agnieszką Galińską i tam umiera. No i proszę ... Adam jest tą osobą, której szukałam. Pradziadek Maksymiliana jest równocześnie pradziadkiem Władki, Hanki, Zośki, Lotki i Irki - "moich" sióstr Waś(sz)kiewiczównych. Żadne z tej szóstki nie miało szansy poznać pradziadka - ten zmarł w 1885 roku. A więc to pierwszy wspólny przodek łączący mnie z Maksymilianem. Poniżej zamieszczam wykres obrazujący to powiązanie.

W celu powiększenia wykresu proszę kliknąć na zdjęcie.

Tak więc "fanaberie" ciotki Hanki się potwierdziły. Czy moja babcia bardzo zdziwiłaby się, gdybym jej o tym powiedziała? Wspólny pradziadek wydaje mi się dzisiaj niezbyt odległym pokrewieństwem. Ale może to tylko "skrzywienie" pasjonatki genealogii, a w rzeczywistości nie każdy potrafi wymienić, jeśli nie wszystkich, to większości potomków własnych pradziadków?

Wracając do Maksymiliana Waśkiewicza ... z tego co udało mi się ustalić, to oprócz parafii w Kurdwanowie, która przysporzyła mu wielu problemów, i w której pełnił funkcję proboszcza w latach 1957 - 1960 swoją kapłańską posługę ksiądz ten pełnił również:
Maksymilian Waśkiewicz zmarł 21 stycznia 1992 roku, a więc osiem lat po napisaniu wspomnień. Został pochowany na Starych Powązkach w Warszawie ... i w tym miejscu zaczyna się kolejna ciekawa historia i zagadka, którą postaram się rozwiązać, bowiem ... 

Kwatera 30, rząd 3, miejsce 1 - Cmentarz Stare Powązki w Warszawie.
... proszę spojrzeć na inskrypcje na pomniku (w celu powiększenia proszę kliknąć na zdjęcie):

/źródło: nieobecni.com.pl/

... ale to już historia na kolejny wpis na blogu ...